Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 powodów dla których serial „Ultraviolet” spodobał się bardziej amerykańskim widzom niż polskim

Polski serial "Ultraviolet" powstał dla AXN i swoją premierą miał jesienią ubiegłego roku. Przeszedł wówczas bez większego echa i mało kto o nim dyskutował. Dopiero gdy Netflix wykupił licencję na jego emisję, także poza granicami Polski, przypadł do gustu m.in. widowni amerykańskiej. Dlaczego?
.get_the_title().

Podajemy pięć powodów, dla których „Ultraviolet” bardziej wpasowuje się w oczekiwania widowni amerykańskiej niż rodzimej:

1. Proceduralny kryminał z przymrużeniem oka

Główna bohaterka serialu, Ola Serafin (w tej roli Marta Nieradkiewicz) pracuje jako kierowca jednej z aplikacji przewożącej ludzi na terenie Łodzi. Niedawno wróciła z Londynu, gdzie zostawiła męża i na nowo próbuje poukładać sobie życie w rodzinnym mieście. Pewnej nocy, gdy jedzie po pasażera, dostrzega że z wiaduktu, wprost pod koła jej auta, spada ciało dziewczyny.

Policja twierdzi, że to samobójstwo. Jednak Ola jest pewna że widziała mężczyznę, który zepchnął dziewczynę specjalnie. Tak zaczyna się jej zabawa w internetowego detektywa.

W każdym odcinku poznajemy nową sprawę, na którą jakimś cudem trafia także Ola wraz z zespołem nazywającym się po prostu „Ultraviolet”, który także pasjonuje się zagadkami kryminalnymi i działa w necie (ich mocną stroną są technologie wykorzystywane do prowadzenia śledztwa, dzięki czemu często wyprzedzają działania policji). Co prawda, zbiegi okoliczności są w serialu podobne do tych co w „Ojcu Mateuszu”, ale jest to sympatyczny procedural z dającymi się lubić postaciami, a takie seriale na rynku amerykańskim mnożą się jak grzyby po deszczu (wystarczy wspomnieć wielką popularność serialu „Mentalista”) i cieszą sympatią widzów.

2. Amerykańscy producenci

Wendy West, producentka serialu, ma na swoim koncie takie sukcesy jak pracę nad hitem sprzed kilku lat, czyli serialem „Dexter” dla stacji Showtime oraz „Black List” dla NBC. Drugim producentem jest Barry Josephson, mający w swoim CV pracę nad serialem „Bones”. Amerykańscy producenci dobrze wiedzą, jak trafić do swojej widowni i tym razem też dowiedli, że lepiej radzą sobie z produkowaniem seriali na rynek amerykański, nawet jeśli jest to produkcja polskojęzyczna.

„Ultraviolet” nie sprawdził się u nas po części dlatego, że widownia zaangażowana w dramaty jakościowe chce bardziej pogłębionej historii, skomplikowanych postaci, a produkcje takie jak ta przyciągają widownię oglądającą „Ojca Mateusza” i inne lekkie obyczajówki z wątkiem kryminalnym. Ten rynek wydaje się więc już nasycony, zwłaszcza gdy dodać mnogość produkcji paradokumentalnych jak „Gliniarze”, dawniej „W11” itd.
Poza tym oferta kablowa wciąż nie jest powszechnie dostępna.

3. Historia inspirowana rzeczywistymi wydarzeniami, ale nie za bardzo

Co ciekawe, Wendy West wymyślając „Ultraviolet” czerpała ze swoich osobistych i traumatycznych doświadczeń, które stały się częścią życia serialowej Oli Serafin. West pracując na planie „Dextera”, dowiedziała się o śmierci swojego brata, który został zastrzelony, a sprawca nigdy nie został ukarany. Wprowadziła więc do serialu historię brata Oli, zastrzelonego przez jego żonę, która twierdziła że uczyniła to w samoobronie. Główna bohaterka nie może pogodzić się z tą tragedią i wciąż ma nadzieję znaleźć dowody obciążające byłą szwagierkę. Dlatego też zajmuje się innymi sprawami kryminalnymi, chce za wszelką cenę poczuć triumf sprawiedliwości i symbolicznie zadośćuczynić ofiarom zbrodni i ich rodzinom.

Poza inspiracją własnym życiem, West mocno odeszła od pogłębiania biogramu swojej bohaterki na rzecz rozdrabniania fabuły „sprawami tygodnia” jak to w rasowych proceduralach bywa. Główni bohaterowie nie mają zbyt wiele miejsca na własną historię, dlatego takie seriale muszą trwać zwykle 8-9 sezonów, żeby dać szanse na rozwinięcie się głównych postaci.

Sam motyw internetowych detektywów zaczerpnięty został z książki Debory Halber „The Skeleton Crew”.

4. Ładni ludzie rozwiązują zagadki kryminalne i niczego się nie boją

Brawura ponosi zarówno Olę, jak i policjanta Michała Holendra (w tej roli Sebastian Fabijański), którzy nałogowo ryzykują własnym życiem i wciąż wyglądają przy tym świetnie.

5. Uniwersalna historia zlokalizowana w łódzkiej rzeczywistości

Nic dziwnego, że Netflix kupił prawa do tego serialu od AXN. „Ultraviolet” doskonale wpisuje się w jego definicję serialu uniwersalnego – akcja dzieje się w Łodzi i miasto jest ważnym bohaterem, ale równocześnie historia jest na tyle powszechna, że może się dziać wszędzie i każdy ją zrozumie, bo nie jest przeładowana lokalnym kontekstem.

Mamy też do czynienia z gwiazdorską obsadą. W głównych rolach, oprócz Nieradkiewicz i Fabijańskiego, oglądamy także Agatę Kuleszę i Bartłomieja Topę. Za kamerą stanął Jan Komasa i Sławomir Fabicki.

Znacie „Ultraviolet”? A może dopiero zamierzacie obejrzeć na Netflixie?

TU I TERAZ