Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 powodów, dla których trzeba zobaczyć „Zabójstwo Versace: American Crime Story”

Widzieliśmy przedpremierowo odcinki "Zabójstwa Versace". Polska premiera już jutro – w tym tekście dowodzimy, że naprawdę warto zobaczyć ten serial.
.get_the_title().

Ryan Murphy to mistrz serialowych antologii – czego nie dotknie, zamienia w złoto. Wszystko wskazuje na to, że i drugi sezon „American Crime Story” będzie sukcesem. Podajemy 5 powodów, dla których warto oglądać „Zabójstwo Versace”.

1. To nie jest muzyczna pocztówka z lat 90.

Mamy dobrą wiadomość dla tych, którzy mają dość powrotów do przeszłości i fetyszyzowania lat 80. i 90. – „Zabójstwo Versace” opowiada historię z lat 90. w sposób niewymuszający na widzu nostalgii za tamtymi czasami. Owszem, słyszymy wielkie hity epoki najntisów, ale są one mistrzowsko dopasowane do okoliczności i w żaden sposób nie drażnią swoją wszędobylskością. Lata 90. nie są w serialu zbudowane z banałów, mało jest ikonicznych gadżetów tamtego czasu, więcej zwyczajnej opowieści o ludziach, którzy uczestniczyli w traumatycznych wydarzeniach.

Gianniego Versace poznajemy w dniu jego śmierci. Sam projektant nie jest jednak najważniejszym bohaterem opowieści. Dużo bardziej istotna jest biografia mordercy, czyli Andrew Cunanana, o którym wiemy wciąż niewiele, bo i jego motywacje, nawet dla FBI, długo były niejasne. Nie zmienia to faktu, że od epok, kronik i kalendarzy ważniejsze w serialu są historie różnych ludzi spotykających się w mało przyjemnych okolicznościach. Muzyka, nawet najlepsza, nie jest w stanie sprowadzić nas ze ścieżki destrukcji, na którą wkraczamy wraz z ofiarami Andrew i nim samym.

Klimat jest niesamowity, ale głównie dzięki świetnemu aktorstwu i historii, którą w Polsce znamy raczej szczątkowo.

2. Andrew Cunanan – człowiek, który zabił Gianniego Versace

W rolę Cunanana wciela się Darren Criss i robi to wyśmienicie. Jego bohater to postać pełna sprzeczności. Z jednej strony młody chłopak desperacko zabiegający o uwagę zamożnych starszych mężczyzn, z drugiej – nienawidzący ich do szpiku kości frustrat. Andrew nie jest pogubionym, znerwicowanym młodym człowiekiem, który sądzi, że należą mu się przywileje tego świata. W sposób cyniczny i wyrachowany egzekwuje to, o czym myśli, że należy do niego, nawet gdy mowa o ubraniach, nieruchomościach i pieniądzach jego klientów czy przyjaciół. Dorabia jako osoba do towarzystwa dla podstarzałych biznesmenów, którzy ukrywają prawdę o swojej seksualności przed konserwatywnym światem żon i współpracowników.

Cunanan bezpardonowo wyciska z nich to, co najlepsze, a później bez ogródek mówi, co o nich myśli.
To kłamca opowiadający na swój temat nieprawdopodobnie żałosne historie (gdzie był, co robił, kogo poznał) będące wstępem do jego przyszłego życia w dobrobycie. Mają pełnić rolę czegoś w rodzaju samospełniającej się przepowiedni (jak podczas słynnej „wizualizacji” wizyty w programie Ellen DeGeneres przez Łukasza Jakóbiaka).

Darren Criss zagrał tego młodego mężczyznę, prawdopodobnie geja i homofoba w jednym, w sposób wybitny.

Zdecydowanie dominuje nad resztą postaci i jest najbardziej fascynującym z bohaterów. Prawdopodobnie sam Cunanan byłby zachwycony tym, jak został sportretowany.

3. Projekt zaangażowany społecznie – amerykańska homofobia końca XX wieku

Ryan Murphy nie opowiada swoich historii bez powodu. Jego antologie, nawet gdy ociekają wizualnym przepychem i wydają się być „za bardzo”, zwykle chcą powiedzieć coś o współczesnych czasach i ich problemach. Tak jest i tym razem.
Widzimy Amerykę, która nie dość, że zmaga się z rasizmem – także w instytucjach mających służyć obywatelom, jak choćby policja (w 1997 gdy ginie Versace, sprawa O.J. Simpsona wciąż wzbudza liczne emocje) – to na dodatek jest na wskroś homofobiczna.

Andrew Cunanan zabił cztery osoby, zanim zastrzelił Gianniego Versace. Gdyby nie opieszałość policji i zwlekanie z opublikowaniem wizerunku sprawcy, który wcześniej zabił trzech innych homoseksualnych mężczyzn, być może Versace wciąż by żył. Cunanan był widywany w miejscach publicznych, wciąż podróżował, tankował samochód, kupował fast foody w lokalnych knajpach, ale nikt go nie zatrzymał, właśnie dlatego że policja nie rozesłała za nim w porę listu gończego.

Co to mówi o działaniach policji? W serialu widzimy zresztą, jak policjanci reagują na informację, że ofiara i prawdopodobnie sprawca są gejami. Rozmowa z partnerem Versacego na temat tego, czym w zasadzie było ich „partnerstwo” wydaje się dosyć wymowna, bo policjant zdaje się nie rozumieć konceptu.

4. Sprzeciw Donatelli Versace i reszty rodziny

Siostra Gianniego, Donatella (w jej serialową wersję wciela się Penelope Cruz) podkreśliła we wspólnym oświadczeniu rodziny i domu mody, że twórcy nie konsultowali z rodziną scenariusza, nie zaproszono jej do współpracy, ani nie informowano o przebiegu prac na planie zdjęciowym. Scenariusz serialu powstał na podstawie książki Maureen Orth zatytułowanej „Vulgar Favors: Andrew Cunanan, Gianni Versace, and the Largest Failed Manhunt in U.S. History”. Donatella samą książkę określiła wcześniej mianem „niesamowitych kłamstw” i można się domyślać, że nie akceptuje wizerunku brata, jaki został w niej opisany. Z tego powodu odcina się także od serialu. Zupełnie inne stanowisko zajęła stacja FX, dla której serial powstał. Docenia ona wielki wysiłek, który autorka włożyła w osiągnięcie możliwie najbardziej pełnego obrazu śmierci Gianniego i reakcji ludzi z jego otoczenia, a także opisu środowiska znajomych i klientów Andrew Cunanana.

Pytanie, czego tak bardzo boi się Donatella? Tego, że pokazano, jak bardzo nie akceptowała partnera swojego brata? Czy że w 1995 odradzała Gianniemu coming out, podkreślając, że ucierpi na tym jego wizerunek i ich wspólna firma? A może tego, jak bardzo skupiła się na omawianiu kwestii wizerunkowych i biznesowych zaraz po tym, gdy przyleciała do Miami na wieść o śmierci Versace?

5. Wnętrza, domy, mieszkania, garderoby, niekontrolowany przepych

Dzisiaj może nas przerażać czy zniesmaczać dom, a właściwie pałac (Casa Casuarina), w którym w Miami mieszkał Versace. Jego wnętrza i wyposażenie zapierają dech w piersiach. Powiedzielibyśmy współcześnie, że obnoszenie się z takim stylem życia jest wyjątkowo niefrasobliwe, zwłaszcza gdy na Versace jako artyście spoczywała określona odpowiedzialność społeczna. Wydaje się jednak, że końcówka lat 90. to czas rozpasania, nieumiarkowania w romansach i skandalach, zerwanie z polityczną poprawnością i granie na nosie paparazzi. Co chwila czytaliśmy o nowych aferach z udziałem gwiazd, które ostatecznie przyćmiła śmierć Lady Diany – wówczas zakończyła się pewna epoka. Była to epoka nieokrzesania i czerpania garściami z profitów, które celebryci otrzymali od życia. Niektórzy z nich musieli za to zapłacić najwyższą stawkę. I gdzieś, między wierszami, Murphy przemycił swoiste „memento mori”. W serialu nawet chwile szczęścia przeplatane są nieuchwytnym smutkiem, który daje do zrozumienia, że euforia nie będzie trwać wiecznie.

„Zabójstwo Versace” to jedna z najciekawiej zapowiadających się tegorocznych nowości. Warto spróbować wrócić do lat 90., wyjątkowo nieepatujących swoją wspaniałością, ale wymownym smutkiem i poczuciem, że czas beztroski prędko do nas nie wróci.

Amerykańska premiera serialu dzisiaj, od jutra polscy widzowie mogą śledzić kolejne odcinki na kanale FOX Polska.

Tekst: MM

TU I TERAZ