Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

5 powodów, dla których warto wkroczyć w nowy rok ze „Wspaniałą panią Maisel”

To największa serialowa błyskotka minionego roku. Jeśli chcecie nacieszyć oko cukierkowym klimatem retro amerykańskich lat 50., feerią barw sukienek głównej bohaterki i pięknym, bo nierealistycznym światem, w którym żyje, to produkcja idealna na początek 2019.
.get_the_title().

„Wspaniała pani Maisel” jest wspaniała z wielu powodów. Podamy wam 5, żebyście mogli zdecydować, czy macie ochotę na tak niecodzienną produkcję, idealnie pasującą do klimatu karnawałowego szaleństwa:

1. „Wspaniała pani Maisel” bajką o wspaniałych latach 50.

Pani Maisel (grana przez świetną Rachel Brosnahan) to Miriam „Midge” Maisel, którą poznajemy w 1959 roku, gdy jako 26-letnia żona i matka dwójki dzieci doskonale sobie radzi, stanowiąc dumną reprezentację żydowskiej klasy wyższej na Manhattanie. To kobieta codziennie mierząca obwód swoich ud, wstająca przed mężem, żeby budząc się, widział ją w makijażu i kładąca się po jego zaśnięciu, żeby makijaż zmyć. Jej szafa wypełniłaby pewnie niejedno typowe polskie mieszkanie w bloku, a jej naiwność i niezrozumienie tego, że ludzie nie zawsze miewają pieniądze i dobre układy towarzyskie może doprowadzić do furii – dlatego nie warto pod żadnym pozorem przykładać do tej historii współczesnych poglądów o odpowiedzialności społecznej i świadomości ekonomicznej, tej lokalnej i globalnej.

Serial w jakimś stopniu inspirowany jest karierą Joan Rivers, ale w żadnej mierze nie jest to biografia, zaledwie bardzo luźne nawiązanie.

Ciekawe jest obserwowanie jak naiwna dama z konserwatywnego świata zderza się z nowojorską bohemą, pijackim światem komików i życiem pod kreską. Nie myślcie jednak, że Midge kompletnie nie zna życia. Owszem, wcześniej nie pracowała i utrzymywał ją ojciec, a potem mąż, ale to inteligentna kobieta, która szybko się uczy i błyskawicznie wyciąga wnioski, zaczyna poznawać świat, w którym chce znaleźć swoje miejsce, bo odkryła w końcu coś co daje jej radość i motywacje do pracy nad sobą – opowiadanie obcym ludziom w nocnych klubach o swoim życiu prywatnym.

Chce zostać stand-uperką. W latach 50. było to dla kobiety misją samobójczą.

2. Wkraczanie w epokę emancypacji

Midge ośmiela się wyłamać ze schematu żydowskiej dobrej żony, nie chce być zdradzaną małżonką ani wrócić na utrzymanie ojca. Decyduje się więc podjąć tymczasową pracę w domu handlowym – oczywiście nie byle jakim, ale dla kobiet takich jak ona, które używają najlepszych perfum i czerwonych pomadek. Ma nadzieję, że wkrótce zacznie zarabiać na swojej pasji, czyli występach w klubach komediowych.

Jest fatalną matką, ale za to akurat nikt jej nie krytykuje. Krytyka spada na nią za decyzję o separacji i rozwodzie. Dzieci mało kogo interesują.

Midge uczy się jak być nowoczesną kobietą, nie zrywając równocześnie ze starymi zwyczajami, jak mierzenie ud, bo w końcu sama wie, jaką mieszanką swojego starego i nowego życia chce się stać. Odkrywa, że żona i matka też ma prawo zaczynać od początku i nie musi już do końca życia być zaprogramowana na prokreację i podawanie obiadu mężowi. Śmiałe odkrycie w świecie Midge.

3. Zderzenie światów

Jedną z najlepiej zbudowanych relacji w serialu jest ta łącząca Midge z Susie (Alex Borstein), jej menadżerką. Susie pochodzi z rodziny robotniczej, mieszka w wynajmowanym maleńkim mieszkaniu, w którym trudno się obrócić, a co dopiero jeść posiłki, mieć garderobę czy brać prysznic. Midge nie rozumie, że „ludzie tak żyją”, ale równocześnie nie ocenia tego – akceptuje w końcu różne modele życia i wchodzi w świat, gdzie nie wszystko załatwi jej urok osobisty.

Susie to kolejna ciekawa postać w serialu. Znajomi i rodzina Midge traktują ją jak podgatunek człowieka, bo nie wygląda, nie posiada, nie zachowuje się. Ma ambicje wypromować talent swojej podopiecznej w biznesie, w którym rządzą zamożni mężczyźni. Jest inteligentna i dobrze wie, jak jej deficyty utrudniają przebicie szklanego sufitu.

4. Kobieta w świecie komików

W serialu pojawiają się postacie rzeczywiste, jak np. komik Lenny Bruce. To znana postać amerykańskiego stand-upu lat 50. Bohaterka poznaje go po pierwszym spontanicznym występie i staje się on jej przewodnikiem po tym, dość ponurym, biznesie. Midge uczy się od niego trudnej sztuki bycia zabawną na scenie i zgorzkniałą poza nią, co nie wróży jej powrotu na łono uprzywilejowanej klasy wyższej, wśród której dotychczas się obracała.

5. Dialogi, obsada, cekiny!

Serial napisała Amy Sherman-Palladino i Daniel Palladino, twórcy „Gilmore Girls”. Dialogi podawane są, podobnie jak w „Gilmore Girls”, w szalonym tempie, nieznanym innym serialom. To znak rozpoznawczy małżeństwa Palladino. Trzeba więc przyzwyczaić się, że bohaterowie mówią dużo i szybko, bywa pretensjonalnie i zbyt malowniczo.

„Wspaniała pani Maisel”, to przede wszystkim wyjątkowa serialowa „błyskotka” pełna ciekawych opowieści o kobietach, budowaniu własnej tożsamości i zrywaniu z wpasowywaniem się w oczekiwania społeczne.

Udana produkcja, dość kontrowersyjna dla współczesnego widza, który chciałby uznać patriarchat za pieśń przeszłości. „Wspaniała pani Maisel” wzbudza silne emocje – może na nas podziałać motywująco, budować siłę do podjęcia nowej inicjatywy albo budzić frustrację i poczucie, że dobre czasy są tylko dla pięknych kobiet o odpowiednim obwodzie kończyn dolnych. Od was zależy, którą wersję uznacie za obowiązującą.

W obsadzie znaleźli się także świetny Tony Shalhoub i równie brawurowa Marin Hinkle.

Dwa sezony serialu dostępne są na Amazon Prime Video.

Tekst: Małgorzata Major

TU I TERAZ