Billie Eilish zdobywa 5 statuetek Grammy. Gratulacje należą jej się też za inne zwycięstwo – w walce z ciężką depresją
Cały świat dziś pisze o sukcesie Billie Eilish. Podczas niedzielnej ceremonii rozdania nagród Grammy młoda wokalistka zdobyła w sumie 5 statuetek, z czego 4 w kategoriach uznawanych za najważniejsze: nagranie roku, album roku, piosenka roku i debiut roku.
Tego nie udało się wcześniej dokonać w historii żadnej kobiecie i nikomu innemu w tak młodym wieku.
18-letnia artystka i Finneas O’Connell – jej brat i producent krążka „When We All Fall Asleep, Where Do We Go?” – nie kryli zdziwienia, odbierając kolejne statuetki. – Nie nagraliśmy tego albumu, by zdobyć Grammy. Pracowaliśmy nad krążkiem o depresji, myślach samobójczych, zmianach klimatycznych i byciu złą osobą, cokolwiek to miałoby znaczyć. Więc stoimy tutaj zmieszani i wdzięczni – komentował Finneas.
Paradoksalnie to właśnie tematyka utworów Billie od samego początku była obiektem krytyki ze strony świata muzycznego i dziennikarzy.
Artystce zarzucano, że jej teksty są zbyt smutne, za mroczne i mogę mieć negatywny wpływ na nastroje fanów na całym świecie.
„The Telegraph” w kwietniu zeszłego roku pisał: „Strzeżmy się popowych księżniczek romantyzujących śmierć. Przede wszystkim Billie Eilish i jej muzyki pełnej nieszczęścia i cierpienia”. Zwracano uwagę na to, że odbiorcy jej twórczości – zazwyczaj młodzi, zapatrzeni w swą idolkę ludzie – mogą uznać swoje choroby czy zaburzenia psychiczne za powód do dumy. Podsumowuje to seria memów anonimowego twórcy, w których opisuje on fanów popularnych artystów. „Bilie Eilish tworzy muzykę dla dziewczyn, które myślą, że ich uzależnienie od narkotyków czyni je taką piękną katastrofą” – czytamy na obrazku o Billie.
Oczywiście pojawiały się też zarzuty dotyczące sadfishingu – to toksyczny trend, popularny ostatnimi czasy wśród celebrytów, ale też często spotykanym na social media na kontach influencerskich. Polega on na chęci przyciągnięcia uwagi odbiorcy poprzez epatowanie swoimi problemami, w tym wypadku mocno wyolbrzymionymi, czy pisaniu o złej kondycji psychicznej i depresyjnych stanach emocjonalnych. Wszystko to w celu zwrócenia uwagi, wzbudzenia współczucia – i przede wszystkim – zdobycia lajków.
Tymczasem Billie Eilish w wywiadzie udzielonym dwa miesiące temu dla „CBS Monday Mornings” zdradza, że jeszcze rok temu była w ciężkiej depresji. Jej słowa i ówczesny zły stan artystki potwierdzają jej rodzice. – W zeszłym roku byłam bardzo nieszczęśliwa, totalnie pozbawiona radości życia – wyznaje piosenkarka. – Powodów było wiele. Ciężka depresja była tym głównym. Na to nałożyła się sława, której wcale nie chciałam. Nie mogłam już swobodnie chodzić tam, gdzie chcę. To było istną torturą, bo marzyłam właśnie o tym, by móc spotykać się na mieście z przyjaciółmi. W jednym z pięciu przemówień, które Billie wygłosiła w trakcie niedzielnego wieczoru, dziękuje właśnie swoim przyjaciołom.
Artystka nie wypowiada jednak słów, które często w takich sytuacjach słyszymy ze sceny, czyli: „bez was by mnie tu nie było”. Billie mówi: „Myślę, że bez was już mnie by nie było”.
Billie przyznaje otwarcie, że w 2018 roku myślała o popełnieniu samobójstwa. Podaje nawet dokładny moment, miejsce, w którym naszły je te myśli i sugeruje, jaki sposób śmierci by wybrała. Nie będziemy jednak przytaczać tych szczegółów – zamiast tego warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy wiążące się z myślami samobójczymi.
Pierwszą z nich jest wciąż mocno zakorzeniony w społeczeństwie mit, według którego osoby, które chcą się zabić, nie mówią o tym.
„Jest to szkodliwy mit, który sprawia, że otoczenie często bagatelizuje problem. Pokutuje przeświadczenie, że jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, to je popełni, zamiast o tym mówić. Przeciwnie, wiele osób, które noszą się z zamiarem odebrania sobie życia, często sygnalizuje otoczeniu swoje zamiary i swój stan, próbując zwrócić na siebie uwagę w celu uzyskania wsparcia lub pomocy” – czytamy na stronie ZobaczZnikam.pl. Szacuje się, że nawet 85 proc. osób dzieli się z bliskimi swoimi emocjami i myślami dotyczącymi planowania śmierci.
Bardzo ważne jest to, by zwracać uwagę na niepokojące zachowania osób, które znamy, bo mogą być one wynikiem właśnie syndromu presuicydalnego, czyli w stanu, w którym jedynym wyjściem wydaje się popełnienie samobójstwa.
Billie we wspomnianym wywiadzie przyznaje, że od prawie pół roku jest na dobrej drodze – zdrowieje. Nie ukrywa, że zawdzięcza to terapii, wsparciu bliskich i ogromnym pokładom cierpliwości, gdyż jest to proces długotrwały.
To ważne przesłanie do śledzących kroki artystki i utożsamiających się z nią fanów.
Źródło zdjęcie głównego: Etonilne.com
Tekst: KD