Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Bracia Kliczko bronią Kijowa

Dwaj byli bokserzy zamiast konsumować sukces gdzieś na Malediwach stają się symbolami obrony Kijowa.
.get_the_title().

Stereotypowy wizerunek boksera, jaki ma w głowie większość z nas, to najczęściej umięśniony, niezbyt rozgarnięty gość, który talent do eleganckiego wysławiania się odsprzedał w dniu narodzin za umiejętność wyprowadzania silnych ciosów. Jakże niezwykłą odmianą są na tym tle bracia Kliczko – Witalij i Władimir. Elokwentni, inteligentni, rozsądni, kulturalni, spokojni. I w trakcie ich kariery wcale nie stało to przecież w sprzeczności z fenomenalnymi wynikami. Witalij na 47 zawodowych walk wygrał aż 45, z czego 41 (!) przez nokaut. Władimir zwyciężył aż w 64 spośród 69 potyczek (z czego przez nokaut w 53). Dziś z takim CV i zgromadzonymi funduszami obaj mogliby wypoczywać gdzieś na Malediwach, zostawiając troski tego świata daleko za sobą.

Ale bracia Kliczko po raz kolejny stają się właśnie międzynarodowymi ambasadorami Ukrainy i dobrowolnie biorą udział w fortyfikowaniu Kijowa i przygotowaniach do jego obrony przed rosyjską agresją.

Dla obywateli kraju będącego w tak trudnej sytuacji taki pokaz nieustępliwości i patriotycznej walki o ojczyznę ze strony ikonicznych dla każdego osób to z pewnością bardzo ważny i potrzebny bodziec wzmacniający morale. A wręcz wzór. Tym bardziej, że bracia w wielu wywiadach podkreślają miłość do ojczyzny, wiarę w siłę demokracji oraz w to, że w Ukrainie (lokalna ludność preferuje ten zwrot zamiast 'na Ukrainie’) będzie normalnie.

Witalij już od dłuższego czasu sprawnie obraca się w świecie polityki – od 2014 roku jest przecież merem Kijowa, zaś w trakcie Euromajdanu (na którym nie zabrakło również Władimira) był jedną z wiodących postaci walczących o wolność. Władimir zasłynął zaś między innymi swoją aktywnością charytatywną.

Zgodnie z obietnicą daną matce w trakcie kariery obaj nigdy nie skrzyżowali ze sobą rękawic. Podobnie jest tym razem – ramię w ramię w chwili próby stoją po stronie napadniętej przez Rosję Ukrainy.

Mocno trzymamy kciuki, by i ta walka (o ile agresor się nie wycofa) była dla nich i ich towarzyszy zwycięska. Takie historie lądują później na kartach podręczników.

Tekst: WM

TU I TERAZ