Dlaczego “Proces Siódemki z Chicago” jest jednym z najważniejszych filmów tego roku?

“Proces Siódemki z Chicago” to dramat sądowy przedstawiający prawdopodobnie najsłynniejszy i najbardziej absurdalny proces w historii amerykańskiego sądownictwa. W 1968 roku Abbie Hoffman, Jerry Rubin, Tom Hayden, David Dellinger, Rennie Davis, Lee Weiner, John Frois oraz Bobby Seale oskarżeni zostali o spisek w celu wywołania zamieszek podczas protestu przeciwko wojnie w Wietnamie. Po tym, jak policja użyła siły wobec protestujących, pokojowa demonstracja przerodziła się w krwawe starcie, a oskarżeni przedstawieni zostali jako winni zdarzenia.
Proces przeszedł do historii jako walka o demokrację i wolność słowa – mężczyźni przede wszystkim sądzeni byli za swoje idee niezgodne z agendą amerykańskiego rządu. Od samego początku rozprawa była manipulowana przez nadużywającego swojej władzy, upolitycznionego sędziego.
Ławnicy, którzy byli przychylni oskarżonym, otrzymywali groźby, a Bobby Seale, aktywista Czarnych Panter, który zasiadł na ławie oskarżonych, nawet nie brał udziału w zamieszkach (sugerowane jest, że został dołączony do grupy, aby sprawiała ona wrażenie “straszniejszej”). W jednej ze scen filmu Bobby zostaje zakneblowany i związany po tym, jak głośno domagał się adwokata. Chociaż tak kuriozalna scena może wydawać się inwencją reżysera, fakty są jeszcze brutalniejsze. W wizji Sorkina Bobby Seale jest skrępowany i pozbawiony głosu zaledwie chwilę, podczas gdy w rzeczywistości był ubezwłasnowolniony całe trzy dni rozprawy, zanim zgodzono się go odłączyć od procesu.
“Proces Siódemki z Chicago” pełen jest błyskotliwych dialogów oraz znakomitych kreacji aktorskich, jednak jego największą siłą może być czas, w którym się ukazał. Aaron Sorkin zaczął pisać scenariusz już kilkanaście lat temu, ale przyznał, że pierwsza kampania prezydencka Trumpa była jednym z wydarzeń, które popchnęły pracę nad filmem do przodu. Nie mógł się jednak spodziewać, jak bardzo aktualny okaże się film w obliczu zamieszek w Stanach Zjednoczonych, brutalności i rasizmu policji oraz ruchów Trumpa, który jak Nixon przerzuca winę za przemocowe zagrania na protestujących, ignorując krajobraz płonącego systemu, który po raz kolejny zawiódł swoich obywateli.
– Podobieństwa między [tym] a dniem dzisiejszym są przerażające – powiedział Sorkin podczas Toronto International Film Festival. – Film był istotny, kiedy go kręciliśmy. Nie potrzebowaliśmy, aby okazał się jeszcze bardziej trafny, ale tak się stało.
Również dyskusje między głównymi bohaterami – Abbiem Hoffmanem o rewolucyjnych poglądach oraz Tomem Haydenem, opowiadającym się za działalnością pokojową i zmienianiem losów świata poprzez głosowanie – brzmią jak spór, który tak samo żywo może przebiegać w roku 2020. I to nie tylko na gruncie amerykańskim. “Proces Siódemki z Chicago” jest filmem, który wybrzmiewa równie silnie w kontekście Polski dzisiaj. Kiedy tysiące obywateli wyszło na ulice, walcząc o prawa kobiet, kiedy w trakcie protestu policja zaatakowała jednego z posłów Lewicy, a niezależność sądów brzmi jak ponury żart, paralele między obrazem filmowym a obrazem zza okna stają się coraz silniejsze.

Protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej osiągnęły gigantyczne rozmiary. Plakaty z napisem “Piekło kobiet”, liczne manifestacje w kościołach w ramach inicjatywy “Słowo na niedzielę” czy przepychanki z policją, która w Warszawie użyła gazu wobec protestujących to informacje i obrazy, które rosną w siłę i pociągają za sobą kolejne akcje.
Idea nieposłuszeństwa obywatelskiego oraz walki z rządem naruszającym fundamentalne prawa człowieka to temat, który całkowicie zawładnął krajem.
Obraz Sorkina, który broni bojowników o wolność i demokrację oraz przedstawia starcie z przedstawicielami prawa, jest jak echo codziennych newsów i to właśnie stanowi jego atut. Oglądając wyrachowanego sędziego działającego pod egidą polityków, nie sposób nie pomyśleć i o naszym Trybunale Konstytucyjnym. Jest jednak i nadzieja – w filmie zgromadzeni przed sądem ludzie skandują słowa “Cały świat patrzy!”. Jeśli cały świat patrzy, to coś musi się zmienić.
Tekst: Kasia Wardzyńska