Jeden z najważniejszych twórców ambientu ostatnich lat zagra w Warszawie. Tim Hecker na Jasnej
W przypadku Tima Heckera, używanie górnolotnych określeń, takich jak legenda, mistrz czy geniusz, nie jest ani trochę przesadzone. Kanadyjski muzyk na przestrzeni niespełna 20 lat wyrobił sobie znakomitą markę i z każdym kolejnym albumem potwierdzał swój kunszt.
Producent mający na swoim koncie kilkadziesiąt oficjalnych wydawnictw, w tym klasyczne już, ambientowe albumy „Haunt Me”, „Radio Amor” czy „An Imaginary Country”. Ostatnia płyta Heckera, „Love Streams”, ukazała się dwa lata temu i jest kolejnym wyróżniającym się punktem w całej dyskografii. Sam muzyk nie ukrywał swojej inspiracji… Kanye Westem (a dokładniej jego przełomowym dziełem Yeezus i – tu cytat – liturgiczną estetyką jaką prezentował), a także podniosłą, sakralną orkiestracją i klasycznym chórem. Na przestrzeni lat, artysta współpracował z największymi wizjonerami gatunku, m.in. z Danielem Lopatinem, Benem Frostem i Jóhannem Jóhannssonem.
Na czym polega fenomen Tima Heckera? Wytłumaczenie wydaje się banalnie proste – na umiejętności uchwycenia szerokiej palety emocji i ubrania ich w poruszające kompozycje. Ambient podopiecznego wytwórni 4AD – a wcześniej renomowanego labelu kranky – to jego nieoczywista, nieco zdekonstruowana odsłona. Nie znajdziemy tutaj delikatności Briana Eno czy zapętlonych dźwięków jak u Williama Basinskiego. Muzyka pełna pięknych melodii, ale też rozpaczliwego hałasu, odpowiednio dawkowanej melancholii, a miejscami wybuchów ekstazy. Idealnie balansująca pomiędzy niepokojem a pięknem.
Na potwierdzenie, nad twórczością Heckera rozpływały się uznane światowe media. Amerykański serwis Pitchfork przyznał znak “best new album” aż 3 płytom studyjnym, a większość z nich otrzymała wysokie noty, zawsze w okolicach 8/10. Podobnie ma się rzecz w przypadku portalu Resident Advisor, który zachwycał się niemalże każdym jego wydawnictwem.
Muzyk z Vancouver występował na najważniejszych undergroundowych festiwalach – od krakowskiego Unsoundu, poprzez berliński CTM i barceloński Sonar, aż do amerykańskiego Mutek. Co więcej, Tim Hecker niezwykle rzadko decyduje się na poza festiwalowe koncerty. Tym bardziej, jego występ w Warszawie będzie jedną z wyjątkowych okazji do usłyszenia go w klubowej przestrzeni. To również ostatni dzwonek, aby zanurzyć się w ultrafioletowym świetle i euforycznych dźwiękach z Love Streams, bo ptaszki ćwierkają, że Kanadyjczyk niedługo zaczyna pracę nad nowym albumem.
Na Jasnej 1 zapowiada się zatem wieczór z piękną, emocjonalną muzyką.