’Jedyna stała w moim życiu to zmiana’ – mówi Oliwia Ziębińska, świetna ilustratorka, graficzka i terapeutka
Z Oliwią Ziębińską spotykamy się w ramach cyklu 'Everyone is a Gamer’, który realizujemy wspólnie z ASUS Republic of Gamers. To spotkanie było trochę jak terapia. Oliwia z niezwykłą szczerością opowiada o swojej ścieżce życiowej, zmianach i życiu w drodze. Niedawno wróciła z Hiszpanii, a za chwilę rusza do Poznania, w którym chce zatrzymać się na dłużej. Jej praca pozwala na bycie nomadą. Jest ilustratorką, graficzką, pracuje dla teatrów, dla których tworzy plakaty, robi ilustracje do gier, komiksy, a od dwóch lat jest także terapeutką uzależnień. Prowadzi bloga Regulacja Odbiornika, na którym pisze o uzależnieniach.
Spotkaliśmy się w warszawskim Porcie Czerniakowskim, a towarzyszył nam ROG Flow Z13, czyli sprytne urządzenie, które łączy wiele funkcji ukrytych w niewielkich rozmiarach – to najmocniejszy obecnie na rynku tablet, laptop, który w połączeniu ze stacją dokującą odegra rolę stacjonarki. Sprawdzi się w branży kreatywnej, docenią go twórcy video, fotografowie, a także ludzie pracujący zdalnie, którzy tak jak Oliwia dużo podróżują. Hybryda na hybrydowe czasy.
Już nie zakładam, że gdzieś jadę na zawsze. U mnie zawsze jest początek, mam tyle lat, ile mam i stałe poczucie początku.
Marta Jerin, F5: Skąd właściwie jesteś?
Oliwia Ziębińska: Jestem zewsząd… Jestem z Włocławka, ale jestem związana ze Szczecinem, Poznaniem i Warszawą. Przeprowadzałam się z 50 razy. Żyję w drodze, co nie znaczy, że nie czuję, że mam dom. Trochę jest nim Warszawa, teraz będzie nim Poznań, jest też Hiszpania, w której mieszkałam łącznie 10 lat, i Meksyk, do którego wracam, bo kupiłam tam ziemię.
Jak to się zaczęło?
Bardzo chciałam wyjechać z Włocławka. Na studia trafiłam do Łodzi. Mój chłopak zdecydował się na rocznego Erasmusa w Hiszpanii, ale zanim wyjechał, razem pojechaliśmy na cztery miesiące do Stanów Zjednoczonych na Work and Travel i tak właściwie zaczęła się moja podróż. On wrócił do Polski, ja miałam wrócić zaraz po nim, ale to był 2001 rok i World Trade Center… Utknęłam w Stanach. Wróciłam z landrynkowego Dallas prosto w październikowy Włocławek i poczułam, że muszę stamtąd szybko uciec. Ruszyłam za chłopakiem do Hiszpanii, ale się rozstaliśmy.
Obudziłam się któregoś dnia i pomyślałam: 'jestem sama, ale dam radę’. To był początek mojej drogi i poczucia, że poradzę sobie gdziekolwiek jestem. Bardzo długo żyłam między Polską a Hiszpanią, znam kataloński i hiszpański. Czuję się tam jak w domu. Dziś już nie zakładam, że gdzieś jadę na zawsze.
Nie boisz się zmian?
To nie tak, że się nie boję, ale zmieniam swoje życie. Nie bez lęku, a pomimo lęku. W 2008 roku wyjechałam do Meksyku. To był moment kryzysu życiowego, więc Meksyk był dla mnie ucieczką. W Meksyku poznałam Polkę, świetną osobę zajmującą się teatrem, razem zwiedzałyśmy, pracowałyśmy i podróżowałyśmy. Pokochałam Meksyk, ale nie ten turystyczny – ten dla lokalsów, na uboczu, tętniący jakimś takim oddolnym artyzmem. Bardzo prawdziwy i uwalniający.
Technologia sprawia, że mogę pracować z każdego miejsca nie tylko jako graficzka, ale też jako terapeutka.
Twój format pracy pozwala Ci pracować z każdego miejsca na świecie?
Technologia sprawia, że mogę pracować z każdego miejsca nie tylko jako grafik, ale też jako terapeuta. Covid sprawił, że coś, co wydawało się niemożliwe, okazało się całkiem sprawnym narzędziem – mówię o terapii online. Nigdy nie bałam się żadnej pracy i w podróży robiłam mnóstwo rzeczy. Po jakimś czasie postanowiłam zostać ilustratorką, graficzką. Zaczęłam robić grafiki do teatru i to ze mną zostało na długo.
Zostałaś też terapeutką.
Tak, kilka lat temu. Miałam dość grafiki – przynajmniej na jakiś czas. Postanowiłam zostać terapeutką uzależnień, opierając się na swoich własnych doświadczeniach życiowych. Poczułam, że bardzo chcę to robić. Zdobyłam wykształcenie terapeutyczne, nadal studiuję i chcę znowu podnieść swoje kwalifikacje.
W podróży też się dużo uczysz?
Tak, na pewno – o sobie, ale też o innych ludziach. Bardzo szybko uczysz się postaw ludzkich, bo od nastawienia innych ludzi wiele zależy – także twoje bezpieczeństwo, zwłaszcza gdy podróżujesz sama. Kiedyś pomyślałam, że chciałabym móc wykorzystywać to, co umiem tak naprawdę, to, co jest we mnie. Czułam, że odnalazłabym się w pracy pomocowej. Nie skończyłam psychologii, więc weszłam do tego jakby tylnymi drzwiami – przez swoje uzależnienie od narkotyków i alkoholu, przez swoją drogę i terapię.
Teraz doceniasz możliwość pracy hybrydowej?
To jest zajebiste: mieć dwa całkiem przeciwstawne zawody. Teraz mam zlecenie na książeczkę dla dzieci i już się nie mogę doczekać, żeby zacząć rysować. Terapia jest pracą z ludźmi, to duża odpowiedzialność i towarzyszy jej inny rodzaj emocji niż przy pracy kreatywnej. W terapii działają na siebie sumy emocji, przeżyć i myśli ludzi, którzy spotykają się w określonym celu. Rysowanie jest dla mnie jak terapia, ponieważ spotykam się ze swoimi emocjami, myślami i z samą sobą.
Jak rozumiem hasło ‘Work hard. Play hard. Everyone is a gamer’? Trzeba pamiętać o kontekście: kto gra, w co gra, dlaczego gra. Możesz szukać relacji w grach, możesz szukać i znajdować w nich różne rzeczy. Lubię granie, ten moment, kiedy coś ci się udaje, przechodzisz dalej, rozkminiasz, pokonujesz drogę. To zabawne, ale w podróży masz przejścia, w terapii też masz progresy, kluczowe momenty, level up albo level down. Zdobywasz umiejętności potrzebne do przeżycia – podobnie jest w grze.
Rysowanie czy granie zawsze miało dla mnie charakter terapeutyczny, nawet jeśli wtedy sobie tego nie uświadamiałam. Bardzo dużo grałam, najpierw na Atari i na Amidze. Zawsze miałam kolegów i od dziecka grałam, to było naturalne.
Co Ci daje granie?
Strasznie lubię granie, ten moment, kiedy coś ci się udaje, przechodzisz dalej, rozkminiasz, pokonujesz drogę. To zabawne, ale w podróży masz przejścia, w terapii też masz progresy – podobnie jest w grze. Lubię uciekać od rzeczywistości, ponieważ jestem wrażliwym człowiekiem i dużo widzę, a co za tym idzie – rzeczywistość czasem boli lub przytłacza. Wtedy dobrze jest gdzieś uciec, ale teraz staram się uciekać zdrowo, w rzeczy dające mi spokój i ukojenie, już nie w narkotyki czy alkohol. Gry potrafią mieć moc terapeutyczną, są nawet gry stricte terapeutyczne albo pozwalające się mierzyć z trudnymi emocjami.
Polecam 'This War of Mine’ – to świetna gra o wojnie. Myślę, że jest ciekawsza niż niejeden film albo książka o tej tematyce. Masz tu przed sobą wybory moralne, których musisz dokonać. Mieszkasz w opustoszałym budynku w czasie wojny w Jugosławii, musisz zabić, żeby przeżyć, podejmujesz różne trudne decyzje. Grając, zastanawiałam się, gdzie jestem ja, która gra sobie w grę, a gdzie jestem ja będąca tą postacią? Mówiłam sobie: 'to teraz zabiję tych dziadków, to w końcu tylko gra’… Ale potem wracało poczucie, że to nie jest tak oderwane od rzeczywistości, to się dzieje na świecie. Niby to gra, ale tak wygląda wojna, a ta gra powstała na bazie realnych zdarzeń. Jak się nad tym zastanowisz, to bardzo mocne przeżycie. 'This War of Mine’ zrobili Polacy, podobnie jak 'Indygo’ – grę o depresji.
Spodobał mi się ROG Flow Z13, bo jest mobilny jak ja. Jest niewielki, ale mocny, do tego jest laptopem, tabletem do pracy i można na nim grać.
Technologia i sztuka
Masz na koncie także pracę przy grach. Jak to się stało?
Miałam dość swojej pracy i kompletnie przez przypadek przyszło mi do głowy, że fajnie byłoby pracować przy grach. Znalazłam szkołę w Warszawie i do niej poszłam. Poznałam świetnych ludzi i poczułam ulgę. Czułam większe wsparcie niż w środowisku teatralnym – ci, którzy dopiero aspirowali, spotykali się z tymi, którzy osiągnęli już sukces. Jedni wspierali drugich, to naprawdę ciekawy świat.
Zrobiłam sporo rysunków do gier, których do tej pory nie mogę pokazywać, bo podpisałam NDA i one są jeszcze w trakcie robienia. Jeden projekt, nad którym długo pracowałam, spadł, ale na pewno podoba mi się ta praca. W tym świecie jest sporo graficzek, mniej programistek, ale i tak to mocno męski świat. Nadal, mimo wszystko.
Oczywiście to ty musisz być otwarty na zmiany, żeby coś zmienić. Grafika teatralna jest konceptualna i trudna, ponieważ musisz odzwierciedlić wizję reżysera. Nie zawsze to się udaje. Praca nad grami to przede wszystkim zgrany zespół i dobry lider, który wie, czego chce i potrafi to przekazać innym. To długi i żmudny, ale bardzo interesujący proces. Ilustracje to świetna forma pracy, ponieważ jesteś tylko ty i szkicownik albo tablet. Z kolei praca terapeuty to zupełnie inna bajka. Tam wszystko jest naprawdę. To prawdziwe życie i dramaty prawdziwych ludzi.
Wyciągasz czasem kartkę i rysujesz?
Uwielbiam szkicowniki, ale najczęściej pracuję na tablecie, który mogę zabrać ze sobą i rysować gdzie chcę. Wolność jest dla mnie kluczowa. Programy, z których korzystam, to Photoshop i Procreate. Jestem wielką fanką nowych technologii, bo sprawiły, że można się przebranżawiać i ułatwiają pracę. Polegam na technologii. To ona pozwala mi pracować z każdego miejsca na świecie.
Spodobał mi się ROG Flow Z13, bo jest mobilny jak ja. Jest niewielki, ale mocny, do tego jest laptopem, tabletem do pracy i można na nim grać. Ze stacją dokującą XG Mobile i mocną kartą graficzną RTX 3080 staje się mocnym sprzętem, który pociągnie programy graficzne i wymagające gry. W małym urządzeniu mamy mocny procesor Intel Core i9-12900H, dobrą kartę graficzną Nvidia Ge Force RTX 3050 Ti, do tego sporo RAM-u (32 GB) i szybki dysk SSD PCIe 1 TB. Ma 13,4 cala, więc jak na tablet jest duży.
Do pracy przy programach graficznych stacjonarnie przydałby się duży ekran, ale na wyjazdach bez dodatkowego ekranu też da radę. Fajnie, że ma dotykowy ekran i rysik – to plus dla grafika. Urządzenie dla tych, którzy nie lubią ograniczeń.
ASUS eksperymentuje i wprowadza innowacje, tworząc unikalne produkty, które faktycznie działają zgodnie z zamierzeniami i oczekiwaniami. Nowa propozycja Republic of Gamers jest zdecydowanie godna uwagi. ROG Flow Z13 to ultramobilny, lekki, ale mocny laptop hybrydowy 2in1, który po odczepieniu klawiatury ukrytej w obudowie zmienia się w tablet z dotykowym ekranem.
ROG Flow Z13 to obecnie najpotężniejszy na świecie tablet do gier, który jest też laptopem.
Wraz z dedykowaną stacją dokującą XG Mobile, pełniącą funkcję zewnętrznego układu graficznego, staje się mocnym sprzętem, który uniesie każdą grę czy program graficzny. Wystarczy duży ekran i mamy pełnowartościowe stanowisko do pracy lub do grania, zastępując stacjonarkę właśnie ROG Flow Z13. Chwilę później możemy zabrać go ze sobą na spotkanie lub… na kanapę, gdzie z rysikiem w dłoni będziemy kończyć pracę albo się relaksować. W tym niewielkim, ważącym 1,2 kg urządzeniu o 12-milimetrowej obudowie ROG zmieścił procesor Intel Core i9-12900H, kartę graficzną Nvidia Ge Force RTX 3050 Ti, 32 GB RAM-u i dysk SSD PCIe 1 TB. A do tego dwa głośniki z obsługą Dolby Atmos, Wi-Fi 6E czy Bluetooth 5.2.
Zdjęcia: Anna Hatłas
Materiał powstał we współpracy z ASUS Republic of Gamers