Kolekcjoner wspomnień
Michał Chojnacki, znany jako Michał 502, to mistrz streetwearowych zdjęć, gdzie sneakersy i ludzie latający w powietrzu przeplatają się ze złapanym nisko nad ziemią samolotem. Na jego zdjęciach, mimo że fotografuje najczęściej ludzi, najważniejsze jest właśnie miasto, jego ulice i architektura. Zdjęcia Chojnackiego oddają ducha miasta. Ponieważ kochamy Warszawę z jej wszystkimi wadami i zachwycającą nieraz brutalnością, w naszej akcji z Samsung nie mogło zabraknąć Michała.
W ramach kampanii #BedzieCoWspominac uzbrojony w Galaxy S10 Michał zabrał nas na wyjątkowy spacer i postanowił nam pokazać swoją wersję miasta, które wszyscy znają, ale każdy inaczej.
Jak wrażenia z Galaxy S10? Szybko zrobiłeś zdjęcia. Właściwie wyszedłeś z redakcji i od razu widzieliśmy, że robisz.
Michał Chojnacki: Jeśli ktoś na co dzień robi zdjęcia aparatem, to pewnie się ucieszy z możliwości, jakie daje tryb pro, czyli manualny i mega szybko się w nim ogarnie. Byłem mega ciekaw i musiałem go przetestować, więc od razu zacząłem robić zdjęcia (śmiech).
Szeroki kąt – to jest mój faworyt w tym aparacie.
W innych telefonach trzeba zwykle dokupić jakieś dodatkowe obiektywy, a tu masz wbudowany świetnej jakości obiektyw szerokokątny, jakiego ja jeszcze nie widziałem w smartfonie. To jest super. No i ekran wypas!
Jak zacząłeś robić zdjęcia?
Nie mogę konkretnie wskazać tego momentu, ale na pewno byłem dzieciakiem. Aparat zawsze w domu był ważny, nie każdy mógł robić nim zdjęcia i tak go sobie po prostu wziąć. Było dookoła niego jakieś takie namaszczenie. Aparatem rządziła mama. To ona robiła zdjęcia, dlatego jest jej mało w rodzinnych albumach. Jak byłem dzieciakiem jeździłem z mamą albo babcią do Darłówka nad morze i zawsze mama robiła takie plażowe wakacyjne klasyki. Zacząłem jej ten aparat porywać i robić zdjęcia fal, falochronów, ptaków, kurde, wszystkiego. Były oczywiście wątpliwej jakości, ale próbowałam załapać, jak to działa. To było dla mnie wyjątkowe, że mogłem go wreszcie chwycić i zrobić to całkiem po swojemu. Uchwycić własną wersję wspomnień bez ustawiania się do zdjęć z deptakiem w tle.
Co robiłeś wcześniej zawodowo, zanim zacząłeś zajmować się fotografią?
Zanim zacząłem zarabiać jako fotograf robiłem dosłownie wszystko (śmiech)! Stałem na bramkach, byłem barmanem, nosiłem beczki z piwem w klubach, pracowałem w magazynie farmaceutycznym i wydawałem leki, pracowałem jako tłumacz, jako kierowca, jako serwisant…
W liceum i na studiach radziłem sobie jak mogłem, zawsze chciałem być niezależny i zarabiać swoje pieniądze, więc zacząłem bardzo wcześnie – już pod koniec gimnazjum, na początku liceum.
Dziś kolekcjonuję miejsca na Instagramie. Wcześniej robiłem graffiti i oczywiście uwieczniałem prace swoje i kolegów.
Dlaczego robisz zdjęcia miasta? Co Ci to daje, jakie w tym są emocje? Tego miasta jest dużo u ciebie na Instagramie?
Dla mnie w zdjęciach miasta są emocje. Etap graffiti w moim życiu sprawił, że na miasto patrzę w pewien zachłanny, łapczywy sposób, dostrzegając, gdzie coś by fajnie siedziało. Z czasem to się zmieniło, zajawka na graffiti przerodziła się w uwiecznianie miasta na kadrach. Sposób patrzenia na miasto pozostał.
Poruszam się po mieście i widzę miejsce, gdzie chciałby zrobić zdjęcie i że to genialny spot na portret, albo całą sylwetkę… To budzi we mnie emocje.
Wracam do domu i myślę o tym miejscu. Patrzę, w jakich godzinach jest tam dobre światło, jak pada w danej porze roku i kombinuję, jak je wykorzystać do sesji. Czasem miasto wygrywa, bo jeśli zakocham się w jakimś miejscu, to pod nie dobieram modeli i sesję. Trochę przewrotnie. Moje zdjęcia uliczne powstają w dość spontaniczny sposób. Ale gdzieś tak wpisują się w moją estetykę, że właściwie są po prostu tym, co lubię robić.
Mówi się, że nie ma dwóch takich samych zachodów słońca. Podobnie jest z miastem – ono zawsze wygląda inaczej, zależnie od światła, pory dnia, natężenia ruchu. Dziesiątki razy możesz wracać w to samo miejsce, a ono ciągle będzie inne.
Magiczne spoty, masz takie swoje perełki? O, na przykład takie, jak to z samolotem, wiesz, że tamtędy latają samoloty?
Żeby nie było – to zdjęcie jest autentyczne, to nie jest jak z tymi memami o zdjęciach z samolotami. Ktoś kiedyś wygrał międzynarodowy konkurs zdjęciem, na którym był doklejony samolot. Z tym miejscem też jest związana historia – znalazłem je w czasie długich poszukiwań. Jak kupiłem lepszy aparat pełnoklatkowy, wymyśliłem sobie, że chcę zrobić zdjęcie samolotu, który leci nisko… Żeby to zrobić, musiałem znaleźć odpowiednie miejsce. Z moją ówczesną dziewczyną, dziś już żoną, jeździliśmy wieczorami po kilka godzin po Warszawie dookoła lotniska w poszukiwaniu idealnego miejsca do uchwycenia nisko samolotu. Nasze randki tak wyglądały.
Przedzieraliśmy się przez krzaki, tory, w poszukiwaniu idealnej miejscówki. Mało to było romantyczne, ale nic nie mówiła, więc powiedzmy, że wspierała.
W końcu udało nam się znaleźć idealne miejsce – wyłączoną z ruchu drogę. Mało popularne miejsce, nie każdy o nim wie, chociaż wiele osób mnie o nie pyta. Nie mogę tam robić zdjęć za często, bo ten kadr jest właściwie dość powtarzalny, ale lubię do tego miejsca wracać, bo jest puste, wyjątkowe.
W twojej zdjęciowej relacji przemyciłeś trochę prywatności. Kiedy zostałeś tatą?
W 2017 i 2018 roku.
No właśnie, Ty tych zdjęć nie pokazujesz na Instagramie, ale zakładam, że zdjęcia z kategorii „rodzina” zajmują sporo miejsca w Twoim telefonie.
Ja się właściwie nie rozstaję z aparatem lub smartfonem, więc tak, jest ich mega dużo. Tu pokazałem nasz cotygodniowy rytuał. Przynajmniej raz w tygodniu pakujemy się całą rodziną do auta i ruszamy na całodzienną wycieczkę, pooddychać gdzieś od miasta, zaszyć się w jakimś lesie, poleżeć na polanie. Tak, ja też czasem potrzebuje odetchnąć od miasta, skupić się na dzieciakach. Oczywiście trzaskam wtedy masę zdjęć. Portrety, w ruchu, takie naturalne zdjęcia.
Jak robię zdjęcia rodziny, to to jest podwójne szczęście, bo robię, co kocham, a przed obiektywem mam tych, których kocham. W przypadku rodziny i dzieciaków, to ja się muszę uczyć odkładać ten telefon.
Porodówka? Tam też nie mogłeś odłożyć aparatu?
Porody nie były łatwe, więc nie… Ale zdjęcia 5 minut po porodzie oczywiście mam (śmiech).
Masz takie zdjęcia, które są dla Ciebie wyjątkowe? Może nie wyjątkowe artystycznie, piękne, ale ważne jest dla ciebie, że to uwieczniłeś?
Mam zdjęcie z moim synem i moim dziadkiem na krótko przed jego śmiercią, więc tak zdarza się uwiecznić coś takiego naprawdę ważnego.
Czym jest dla Ciebie fotografia?
Wolę fotografię niż film. Zatrzymanie tego jednego wybranego momentu… to są te emocje. Ja wiem, że to jest bardzo oklepane, ale ten moment, który zatrzymałem na zdjęciu, będzie ze mną już na zawsze. Kiedyś tylko to się zabierało z domu – albumy, zdjęcia. W domu mamy taką walizeczkę i jakby coś się działo, wiesz pożar, cokolwiek… to łapiemy dzieci, psa, walizeczkę i wychodzimy. W walizeczce są oczywiście zdjęcia. To jest nasza historia, nasze wspomnienia. Ja drukuję na potęgę zdjęcia, te prywatne, robię albumy rodzinne. Te wydrukowane zdjęcia są genialne, nawet jeśli chodzi o rozwój dzieci, zwłaszcza tak małych jak moje.
Mamy w domu taką ścianę całą w zdjęciach, biorę syna lub córkę na ręce i podchodzimy do ściany i wspomnienia wracają. Przypominamy sobie, gdzie byliśmy, co robiliśmy, jakie emocje nam towarzyszyły, tu morze, tam las. Kolekcjonujemy te wspomnienia.
Ulubione zdjęcia z tego projektu?
Miałem wielki fun przy robieniu zdjęć w metrze. Wygodniej było mi robić zdjęcia ludziom smartfonem, do tego takim, co ma szeroki obiektyw i obejmuje dużo – to już zupełnie bajka – niż wyjmować taką dużą kobyłę i strzelać ludzi w metrze. Oczywiście ludziom można robić zdjęcia, ale nie wszyscy to lubią, i nie wszyscy to wiedzą.
Tu też wykorzystałem tryb pro, czyli coś, czego często mi brakowało na co dzień w innych smartfonach. Często jest tak, że wymyślam sobie kadr idealny pod jakąś kampanię, ale nie mogę go od razu sprawdzić. A tu mogę sobie od razu zwizualizować, jaki efekt osiągnę. Wrzuciłem Galaxy S10 na mały statyw i trochę się pobawiłem ustawieniami, dłuższy czas naświetlania etc. To już jest zabawa.
Jak sobie Galaxy S10 poradził z nocnymi zdjęciami?
Bardzo lubię miasto nocą. O dziwo Galaxy S10 bardzo dobrze dał sobie radę w nocy. Bałem się, że matryca będzie za mała i może nie poradzić sobie z szumami i jakością zdjęć nocnych, ale dał sobie świetnie radę. Nawet widać, jak fajnie wygląda mokry asfalt na ulicy, jest ostro, więc jak się go dobrze ustawi, to można naprawdę ciekawe rzeczy porobić. Szukałem miejscówek pod nocne zdjęcia, które planujemy, i zależało mi na znalezieniu fajnego światła, tak jak tu na Rozdrożu. Surowa, konkretna sesja. Przydał się statyw. Można oczywiście zrobić z ręki, jak w przypadku tego zdjęcia z auta, bo Galaxy S10 ma serio dobrą stabilizację – do pewnego momentu, ale wystarczającą.
Marzenie fotograficzne?
Chciałbym więcej podróżować, więc jak tylko dzieciaki podrosną, to ruszamy na miesiąc do Stanów – wspomnienia są najważniejsze! Jeszcze Azja i chciałbym zobaczyć zorzę polarną. No, pewnie myślę trochę kadrami, to oczywiste… No i oczywiście miasta! Ja kocham miasta i to one mnie najbardziej interesują.
Projektem #BedzieCoWspominac Samsung chce zwrócić uwagę na to, co najważniejsze w fotografii. Liczą się nie lajki, ale wspomnienia, uchwycenie momentów, które chcemy zapamiętać. To jest bezcenne. Jeśli chcecie się przekonać na własnej skórze, jakie możliwości daje Galaxy S10, a przy okazji uchwycić parę ważnych chwil, to tu czeka na Was konkurs, a w nim do wygrania ten właśnie smartfon. Powodzenia!
Rozmawiała: Marta Jerin
Materiał powstał przy współpracy z Samsung
Wszystkie zdjęcia zostały wykonane smartfonem Samsung Galaxy S10
Zdjęcia: Michał Chojnacki, 502