Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Myślisz, że social media nie rujnują twojego życia? Bohaterowie nowego dokumentu Netfliksa twierdzą inaczej

Przyzwyczailiśmy się już, że co jakiś czas na największej wypożyczalni filmów w internecie niczym bomba spada na nas dokument, który ma zmienić nasz światopogląd na jakiś temat, wyrywając nas ze snu nieświadomego życia. Czy tak jest też w przypadku "Dylematu społecznego"?
.get_the_title().

Tak było przy okazji „What the Health” czy „Game Changers”. Gdy jednak opada zgiełk i mgła towarzysząca tym wybuchom, krajobraz zaczyna wyglądać nieco inaczej. Szczególnie w przypadku dokumentu Jamesa Camerona nie obyło się bez zarzutów o tendencyjność i naginanie faktów. Jak jest z „Dylematem społecznym”?

Na początek kilka słów o najnowszej produkcji Netfliksa. Dokument składa się z dwóch części – jedną z nich są fragmenty wywiadów z osobami, które w pewnym sensie były przy narodzinach największych platform sieci społecznych. Drugą natomiast stanowi fabuła obrazująca zjawiska opisywane w wywiadach. I tak, jednym z głównych bohaterów jest Tristan Harris, prezes Center for Humane Technology oraz były etyk projektowania w Google’u czy Justin Rosenstein – człowiek, który wymyślił przycisk „lubię to”.

Wszystkie gadające głowy niemal jednogłośnie twierdzą, że ich ideały były doniosłe i głęboko humanistyczne, jednak z czasem uległy zepsuciu, przemieniając ich platformy w narzędzia służące głównie do zwiększania efektywności reklam i rozprzestrzeniania się fake newsów. I choć ta część rzeczywiście w interesujący sposób ukazuje kulisy i strategie działania największych serwisów społecznościowych, to wątek fabularny (skądinąd zgrabnie wpleciony w całość), nakreśla nam upiorną dystopię społeczeństwa będącego na łańcuchu social media, do bólu przypominając „Black Mirror”.

Z dokumentu wyłania się niemalże archetypowy obraz mediów społecznościowych jako cudownej maszyny, która staje się narzędziem zła. Czy to nie zbyt jednostronna wizja?

Owszem. Tylko czy to na pewno źle? Sądząc po popularności i opiniach w sieci, dokument spełnia swoje zadanie i naświetla wielu osobom nie do końca oczywiste mechanizmy odpowiadające za treści, które widzimy na swoich laptopach i smartfonach. Inna sprawa, że te same prawa rządzą przecież całym współczesnym, uwikłanym w konsumpcjonizm światem…

Źródło: Netflix

Co dla jednych wydaje się upraszczaniem tematu i tabloidowym straszeniem social media, innym może się przysłużyć i być swego rodzaju terapią szokową. Jaskrawość przekazu dokumentu wybrzmiewa bowiem mocno niczym slogan powtarzany w nim jak mantra: „jeśli nie płacisz za produkt, to sam nim jesteś”. W wiele osób na pewno taka forma przekazu uderzy z dużo większym impetem, niż „nudne” publikacje naukowe – nawet jeśli tych na temat psychologicznych efektów i zagrożeń związanych z używaniem social media, nie brakuje.

Choć robi to w dosyć jaskrawy i momentami tendencyjny sposób, najnowsza produkcja Netfliksa zmusza do zastanowienia się nad nawykowym sięganiem po telefon w celu nakarmienia naszego wirtualnego ego.

A skoro już oscylujemy wokół tematyki psychologicznej, to warto zwrócić uwagę, że dokument robi również wycieczki w tę stronę. Pokazuje, w jaki sposób następuje gratyfikacja w wyniku korzystania z „socialów” oraz co to ma wspólnego z dopaminą. A nawet sugeruje, że wzrost prób samobójczych wśród nastolatków w USA w ostatnich latach jest związany właśnie ze zwiększeniem popularności mediów społecznościowych. Czy jednak nie zbyt daleko idące wnioski i pomijanie innych problemów dotykających pokolenie Z?

W redakcji F5 zdania na temat dokumentu Netlifksa są podzielone. Tak czy siak, nawet jeśli znacie mechanizmy stojące za social media i używacie ich w świadomy sposób, polecamy obejrzeć. Choćby ze względu na ciekawe połączenie dokumentu z filmem fabularnym. Albo chociaż polecić seans rodzicom i dziadkom.

Tekst: Przemysław Pstrongowski

TU I TERAZ