Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Rewatch kultowych polskich seriali lat 90.

Które seriale przeżywają właśnie drugą młodość dzięki nowej widowni?
.get_the_title().

Słabość do dekady najntisów ma różne objawy. Wiadomo, że to popkulturowa kraina mlekiem i miodem płynąca, więc co chwila odkopujemy kolejne skarby z przeszłości. Ostatnio w różnych zakątkach internetu można natknąć się na widzów praktykujących seanse powtórkowe polskich seriali lat 90. Jednak dla wielu nowych fanów „W labiryncie” wcale nie jest to rewatch, a pierwsze obcowanie z kultową polską telenowelą. Wygląda na to, że ludzie urodzeni w latach 90. szczególnie mocno upodobali sobie popkulturę tamtego okresu i odkrywają ją dla nas na nowo.

1. „W labiryncie”, TVP2, 1988-1991

Widownia przyzwyczajona do Netflixa może mieć problem ze zrozumieniem, że nie zawsze telewizja była rozproszona na tysiące kanałów i platform VOD. „W labiryncie” było serialem wyczekiwanym, który stanowił kropkę nad „i” tygodnia roboczego 16 milionów Polaków.

W piątek o godz. 19:00 Polacy byli przykuci do telewizora.

„W labiryncie” to telenowela, ale i saga rodzinna, jak to zwykle w przypadku polskich obyczajówek bywa. Opowiada o perypetiach zawodowych i osobistych Ewy Glinickiej (którą grały dwie aktorki, ale większość pamięta występ Agnieszki Robótki-Michalskiej), absolwentki farmacji rozpoczynającej swoją pierwszą poważną pracę w instytucie naukowym. W tle obserwujemy przemiany ustrojowe, wyjazdy po lepsze życie, a łączniczką z wielkim światem jest bohaterka pracująca jako stewardessa. Kilkoro aktorów występujących w „W labiryncie” kojarzycie na pewno z serialu „Klan”, ponieważ obie produkcje stworzyli Paweł Karpiński i Wojciech Niżyński. Widać, że twórcy mają słabość do farmacji, która w obydwu serialach odgrywa znaczącą rolą.
„W labiryncie” warto obejrzeć z uwagi na to, jak ciekawie łączy starą telewizję z nadchodzącymi nowymi czasami, dobrze odwzorowuje ówczesną modę uliczną i fascynacje muzyczne Polaków.
W serialu występowały m.in. takie gwiazdy kina jak Wiesław Drzewicz, Marek Kondrat i Leon Niemczyk.

2. „Tata, a Marcin powiedział…”, TVP1, 1993-1999

Jedna z dziwniejszych produkcji TVP, którą polubiła widownia dorosła i dziecięca. Zwykła rozmowa prowadzona przez ojca i syna cieszyła się w połowie lat 90. wielką popularnością. Piotr Fronczewski (grający później podobną rolę w „Rodzinie zastępczej”) i Mikołaj Radwan prowadzili dyskusje o wszystkim, od spraw codziennych po kwestie światopoglądowe i polityczne. Ich rozmowy uczyły dorosłych tego, jak rozmawiać z własnymi dziećmi, a dzieci, jak być tak niestrudzonym dyskutantem w konfrontacji z dorosłymi.

Fronczewski jak zwykle kreował postać nieco zarozumiałego snoba z klasy średniej, ale energia i determinacja postaci granej przez Radwana dodawała produkcji trochę luzu.

Rozmowy inspirował nie tylko słynny Marcin, ale i tata Marcina, który z ojcem granym przez Fronczewskiego nie miał po drodze.
Warto obejrzeć chociaż jeden odcinek, żeby zrozumieć fenomen popularności tej skromnej produkcji.
Podkład muzyczny w czołówce jest typowy dla lat 90. i ówczesnej estetyki seriali produkowanych dla TVP, czyli nieznośny.

3. „13 posterunek”, Polsat, 1997-1998

Sitcom, który spodobał się polskiej widowni, ale dzisiaj trudno go oglądać, nie rozumiejąc kontekstu telewizji tamtego okresu. Slapstickowe żarty, kloaczny humor i przekraczanie wszelkich granic rodzimej obyczajowości było czymś zupełnie nowym, dla wielu – obraźliwym.

„13 posterunek” jest bardzo specyficzny, dla jednych obfituje w „humor dla wtajemniczonych”, inni sądzą, że to „serial dla imbecyli”.

Pomógł reanimować kariery kilku aktorom, a innym pozwolił zaistnieć (Aleksandra Woźniak). Z pewnością niezapomniana rola Cezarego Pazury była tematem wielu dyskusji, podobnie jak telewizyjny powrót Marka Perepeczki.
Kilka odcinków przeszło do historii telewizji.

4. „Matki, żony i kochanki”, TVP1, 1996-1998

Serial obyczajowy, dla którego punkt wyjścia stanowi spotkanie klasowe (i to przed epoką mediów społecznościowych!) absolwentek szkoły pielęgniarskiej, bardzo przypadł do gustu Polakom. Właściwie nie był nadzwyczaj ciekawy fabularnie, ale regularnie przyciągał widzów przed ekrany telewizorów. Elżbieta Zającówna grała wyemancypowaną Hankę, Małgorzata Potocka zapracowaną i zmartwioną Wandę, Gabriela Kownacka – Dorotę, a Anna Romantowska – Wiktorię. Każda inna, wszystkie razem stanowiły mieszankę wybuchową – to stanowiło magnes dla widowni. A w tle nastoletnia Anna Mucha i Mateusz Damięcki. W serialu występował także Jan Englert. To był czas, kiedy wielcy aktorzy nie stronili tak bardzo jak dziś od rodzimego małego ekranu.

„Matki, żony i kochanki” sporo mówiły o aspiracjach Polaków w latach 90., ich drogach zawodowych, awansie społecznym, wspinaniu się po drabinach rozmaitych hierarchii. A także, jak zawsze, o uczuciach, romansach, przyjaźni i rodzinie.

I to całkiem niegłupio.

5. „Tygrysy Europy”, TVP1, 1999

W tej produkcji o awansie społecznym i aspiracjach do lepszego świata niż nasz własny mówiono (wręcz krzyczano do nas) wielkimi literami. Edward Nowak (w tej roli Janusz Rewiński) to typowy Janusz biznesu epoki najntisów, nowobogacki, któremu coś się w życiu udało. Mieszka więc z rodziną w paskudnie zaprojektowanej, ale drogiej willi, zatrudnia służbę, bo przecież jest przedstawicielem elity. Przynajmniej tak o sobie myśli.

To mocną kreską zarysowana parodia polskich dorobkiewiczów i bolączek Polaków tamtych czasów. Serial do śmiechu i do płaczu równocześnie.

W serialu występowali m.in. Paweł Deląg, Beata Ścibakówna, Piotr Fronczewski, a także sam Jerzy Gruza. „Tygrysy Europy” nie słynęły z subtelności, więc dla wielu ten humor może być odstraszający (jak i późna twórczość Gruzy).

Wszystkie wymienione seriale definiowały wybrany kawałek lat 90. Do dzisiaj stanowią ich telewizyjną wizytówkę. Sporo mówiły o obyczajowości, stylu życia, ambicjach, społecznych lękach i poczuciu humoru Polaków. Oglądaliście, pamiętacie?

TU I TERAZ