Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Cocooning, czyli domatorstwo. Dlaczego millenialsi nie wychodzą z domu?

Nie idziecie na imprezę, bo wolicie zostać w domu? Nie jesteście w tym odosobnieni.
.get_the_title().

Termin cocooning wymyślony został już w 1981 roku przez specjalistkę od trendów Faith Popcorn, ale wydaje się, że trend ten dopiero w ostatnich latach przybiera na sile. Domatorstwo, bo to w zasadzie kryje się pod hasłem cocooning, staje się świadomym wyborem.

Coraz rzadziej opuszczamy swoje mieszkania – zamiast imprezy czy koncertu decydujemy się na przykład na maraton nowego serialu.

Wybieramy spotkanie z przyjaciółmi w domu zamiast wypadu do klubu. Dekorujemy swoje mieszkania nie z myślą o przyjmowaniu gości, a o swojej własnej wygodzie – to wydaje się oczywiste, a jednocześnie często odróżnia nas od pokolenia naszych rodziców. Wolimy ogromne łóżko zamiast klasycznego dużego pokoju, zwłaszcza że nasza przestrzeń jest ograniczona – często dzielimy mieszkanie ze współlokatorami. Nawet celebryci młodego pokolenia, zamiast chwalić się życiem pełnym blichtru i szalonymi imprezami do rana, podkreślają niekiedy, że imprezowy tryb życia ich męczy, tłumy – stresują, a najchętniej spędzają czas we własnym domu.

fot. Luca Dugaro / Unsplash

Dom to miejsce, w którym wypoczywamy – nie jest to bez znaczenia, biorąc pod uwagę stres i tempo współczesnego życia. To tu ładujemy baterie. Nikt nam nie przeszkadza (o ile nie mamy irytujących współlokatorów), możemy być w pełni sobą i zajmować się tym, co lubimy najbardziej – nawet jeśli jest to uznawane za nieproduktywne, nierozwijające czy może nawet niezbyt mądre. Nie musimy udawać, że jesteśmy na bieżąco i wciąż martwić się, że coś nam może umknąć.

Jednak jest jeszcze jeden, bardzo istotny, a zarazem niezwykle prozaiczny powód, dla którego część millenialsów wybiera cocooning – tak jest po prostu… taniej.

Wiedzą to wszyscy, którzy przeliczali cenę biletów do kina na koszt miesięcznej subskrypcji Netfliksa, wybierali piwo w domu zamiast drinka w barze albo rezygnowali z koncertu czy imprezy, bo stwierdzali, że zwyczajnie im się to nie opłaca. W końcu ulubionej muzyki możemy posłuchać i w domu, rozmawiając na Facebooku z grupą znajomych. Tak jest taniej, mniej tłoczno, no i nie musimy się specjalnie stroić. Oczywiście nie ma w tym nic złego – każdy czasem nie czuje się na siłach, by się socjalizować, czasem faktycznie lepiej jest trochę przyoszczędzić, a serial może się okazać lepszy od imprezy, a już na pewno od związanego z nią bólu głowy następnego dnia (choć i tu tendencje się zmieniają – niedawno pisaliśmy o tym, że trzeźwość staje się coraz bardziej popularna). Tylko że koniec końców okazuje się, że kontakt twarzą w twarz też jest potrzebny, by poprawić nasze zdrowie psychiczne. Rozmowa na czacie to zdecydowanie nie to samo. Poza tym, choć to banał, warto też mieć co wspominać – i możemy się założyć, że lepszym wspomnieniem będą urodziny koleżanki niż kolejny wieczór spędzony przed monitorem.

Zdjęcie główne: JESHOOTS.COM
Tekst: NS

FUTOPIA