Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Jak chronić Amazonię, używając dostępnych i zrozumiałych dla rządzących sposobów?

Eksperci sugerują, że ratunkiem mogłoby być przejrzyste prawo własności gruntu.
.get_the_title().

Gigantyczne pożary lasów w Amazonii wstrząsnęły w ostatnim czasie opinią publiczną na całym świecie. Płoną przecież nie tylko „płuca Ziemi”, będące naturalnym hamulcem globalnego ocieplenia, ale też, co przerażające, w ogniu ginie ogromna liczba zwierząt i roślin. Według danych brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych (INPE) liczba pożarów wzrosła aż o 80 proc. na tle 2018 roku. Przerzucanie się oskarżeniami wciąż trwa. Najmocniej obrywa się prezydentowi Bolsonaro (o jego nieodpowiedzialnej polityce pisaliśmy więcej tutaj), z kolei on sam wraz z państwową administracja oskarża aktywistów i organizacje proekologiczne, których celem miałoby być zaszkodzenie władzy.

Tymczasem według INPE aż… 99 proc. pożarów jest efektem działań zwykłych ludzi, zwłaszcza farmerów wypalających grunty dla własnego użytku.

Rozeznany w tym temacie ekonomista i politolog Webb Beard zwraca uwagę, że jeśli coś należy do wszystkich, tak naprawdę nie należy do nikogo i nikt należycie o to nie dba. Ten kazus niestety bardzo mocno wiąże się z Amazonią. A przecież nadanie praw własności na konkretne terytoria ratowało już choćby populację bizonów w Stanach Zjednoczonych, halibutów w Kolumbii Brytyjskiej czy wielu zwierząt w Afryce. Amazonia rozciąga się na terenie aż 9 krajów, z czego 60 proc. lasu deszczowego należy do Brazylii, która rości sobie zresztą prawo do postulatów o „posiadaniu” dżungli. Odpowiedni system przydziału mógłby tu pomóc, zwłaszcza że już w 2010 roku Reuters donosił o tym, że straciliśmy ponad 20 proc. lasów deszczowych.

fot. indiatoday.in

W 2009 roku małe fragmenty puszczy przydzielono farmerom w ramach programu Legal Land. Według ekspertów spowodowało to o 2 proc. mniejszą deforestację w tym okresie.

Możliwość dzikiej wycinki (dającej pretekst do wzniecania pożarów) można by w ten sposób zrównoważyć według Bearda poświęceniem mniejszego, określonego, przydzielonego danym grupom na własność obszaru do zagospodarowania.

W Brazylii ma to zresztą miejsce (choć póki co na niezbyt transparentnych zasadach). Z 370 tys. akrów objętych koncesją na wycinkę w 2010 roku liczba ta wzrosła aktualnie do… 27 mln akrów. Pozwala to zredukować nielegalne działania (główne pole aktywności podpalaczy), a dodatkowo gwarantuje państwu zyski z podatków.

Oczywiście pojawia się tu kluczowe pytanie, czy świadome poświęcanie części tak wspaniałych naturalnych zasobów (siedliska zwierząt, niezwykła roślinność), by ochronić ich większą część (dylemat wagonika) jest moralne.

W dobie zagrożenia gigantycznymi stratami i chaotycznymi pożarami wybuchającymi w kolejnych miejscach może się jednak okazać, że taki zgniły kompromis to jedyne wyjście, by nie doprowadzić do zupełnej katastrofy.

Tekst: WM

FUTOPIA