Czy disco polo może być dobre? Wracamy do lat 90., by pokazać, że tak
![Czy disco polo może być dobre? Wracamy do lat 90., by pokazać, że tak .get_the_title().](https://www.f5.pl/wp-content/uploads/2021/01/la-strada.png)
Być może nastał już czas, by spojrzeć na tę kartę polskiej muzyki bez uprzedzeń. Zacznijmy od samej nazwy – „disco polo” to po prostu nawiązanie do włoskiego terminu „italo disco”. Za jeden z pierwszych zespołów w tym nurcie uważa się Top One, którego wczesne nagrania mają więcej wspólnego z synth-popem czy wspomnianym italo niż biesiadnymi szlagierami rodem z polskich wesel.
Eurodance królował na parkietach Europy w latach 90. W Polsce narodziła się lokalna odmiana tego stylu – power dance. Tworzona była w dużym stopniu właśnie przez środowisko związane z disco polo. Jednak tu większą rolę odgrywały surowe brzmienia syntezatorów i agresywny, klubowy bit.
Energetyczną pigułką zawierającą przekrój tej muzyki jest godzinny set JFK Pirksa dla Radia Kapitał.
A co z samymi tekstami? Rodzima muzyka z dyskotek i remiz raczej nie kojarzy się ani ze społecznym zaangażowaniem, ani wyżynami poetyckich metafor. Tak jest w większości przypadków, ale zdarzają się jednak zaskakuje wyjątki – autorem niektórych tekstów dla artystów i artystek takich jak Jamrose, Shazza czy Kasia Lesing jest… poeta i satyryk Janusz Kondratowicz.
Spodziewacie się w disco polo jedynie tekstów o hedonistycznych melanżach? A co powiecie na niezwykle aktualną krytykę kapitalistycznego świata?
Znajdziecie ją w repertuarze grupy Atlantis – m.in. w utworach „New York City” (1994) oraz „Tolerancja” (1995).
Jak widzicie, w tej muzyce może kryć się wiele więcej niż to, co pamiętacie z wszelkiego rodzaju traumatycznych doznań weselnych. Choć też nie bez przyczyny disco polo obrosło wieloma negatywnymi skojarzeniami oraz uproszczeniami – jak choćby fakt, że łatkę tę przykleja się wielu tworom muzycznym z lat 90., którym stylistycznie bliżej do wspomnianych synth-popu czy eurodance’u. Warto więc zachować otwartość, bo wartościowa muzyka może czekać na nas w najmniej oczekiwanych miejscach.
Tekst: Przemysław Pstrongowski & Jan Znaniecki