Previous Slide Icon Next Slide Icon
Play Daily Button Pause Daily Button
Exit Daily Button

Chiny marzą o bardziej męskich mężczyznach

Chiny chcą, by ich mieszkańcy powrócili do tradycyjnych wartości. W tym celu zaczynają od zmian w szkołach i w telewizji.

Jaki powinien być mężczyzna? Odpowiedź na to pytanie różni się w zależności od czasów i regionu świata, w którym jest zadawane. W komunistycznych Chinach ideał kształtowały plakaty propagandowe, na których prezentowani byli silni, umięśnieni mężczyźni, którzy w dłoni dzierżyli 'Czerwoną książeczkę’ Mao. Silne ciało i lojalność wobec Partii – to były cechy, których wymagało się od mężczyzn. Jednocześnie na zachodzie stereotyp chińskiego mężczyzny kształtowany był przez gwiazdy filmów sztuk walki – w latach 70. triumfy święcił urodzony w Stanach Zjednoczonych Bruce Lee, pod koniec lat 80. pałeczkę przejęli Jackie Chan i Jet Li. W ich filmach pokazywano silnych i nieugiętych bohaterów, którzy walczą o swój kraj na śmierć i życie. Mężczyzna nie musiał być piękny, ale musiał być twardy – i to niezależnie od pełnionej przez niego funkcji czy zawodu.

Banner Image
źródło: getty images
Banner Image
źródło: getty images
Mężczyzna musi być twardy i aktywny, a kobieta pasywna i uległa.

Yin + yang = normalna rodzina

Jednak z czasem to się zmieniło. Napływ kultury j-popowej i k-popowej sprawił, że w popkulturze pojawiało się coraz więcej androgynicznych mężczyzn. Nie był to jednak jedyny czynnik, który doprowadził do – jak sądzi chiński rząd – kryzysu męskości. Nie bez znaczenia jest polityka jednego dziecka, która obowiązywała w Chinach od 1977 do 2015 roku. W tej tradycyjnej kulturze chłopcy od zawsze byli oczkiem w głowach rodziców – wyczekiwanymi dziedzicami, dzięki którym przetrwa imię rodu. Z tej przyczyny – jak oceniają niektórzy – dzisiejsi chłopcy są rozpieszczeni, introwertyczni, a do tego nieśmiali. Daleko im do niegdysiejszych rówieśników – atletycznych liderów, którzy jednocześnie zdobywali w szkole dobre oceny. Tymczasem od przeszło dekady więcej dziewcząt niż chłopców dostaje się na studia i osiąga lepsze wyniki w testach. A tak być – najwyraźniej – nie może. W końcu mężczyzna musi być 'yin’, czyli twardy i aktywny, a kobieta 'yang’, czyli bardziej pasywna i uległa – dopiero gdy te dwie części się połączą, jest porządek. Dlatego też chiński rząd zainteresował się tym tematem i postanowił się za niego zabrać. Jego zdaniem dalsza feminizacja chłopców grozi przetrwaniu i rozwojowi Chin, bo – jak sądzi – tradycyjne role płciowe są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa narodu. Tamtejsze media przedstawiają również kryzys męskości jako zagrożenie dla tradycyjnego modelu rodziny (czy to wam się z czymś kojarzy?). Nic więc dziwnego, że coraz powszechniejszy staje się pogląd, że za wychowanie chińskich mężczyzn trzeba się wziąć na poważnie, i to od najmłodszych lat – w końcu od nich zależy przyszłość całego kraju.

W 2018 roku moda genderless zanotowała w Chinach 340-procentowy wzrost.

Męskość wen i męskość wu

Nie zawsze było tak, że chiński mężczyzna musiał być twardym wojownikiem. W przedkomunistycznych Chinach istniały dwa ideały męskości: wu, czyli właśnie wojownik, oraz wen – intelektualista. W czasach rewolucji kulturalnej ten drugi typ był kozłem ofiarnym, a dziś mężczyźni ponownie syntetyzują wu i wen. Współcześnie chińskie seriale, szczególnie komedie romantyczne, odeszły od wizerunku twardych, nieugiętych mężczyzn. W popularnym serialu 'Ode to Joy’ znajdują się nie tylko niestereotypowe bohaterki kobiece, ale też mężczyźni, których cechuje na przykład kreatywność czy serdeczność, ale i opiekuńczy ojcowie. Często stawia się też na urodę, która jest jednym z aspektów męskości wen. Mężczyźni próbują wynaleźć się na nowo, nie zawsze stawiając na komunistyczny ideał twardziela. Do tego dochodzą też androgyniczne wpływy kultury k-popowej i j-popowej. To za ich sprawą w 2018 roku sprzedaż produktów kosmetycznych skoczyła w serwisie Alibaba o 50 proc. Raporty wykazują, że przeciętny Chińczyk spędza obecnie 24 minuty dziennie na pielęgnacji. Skupienie mężczyzn na wyglądzie staje się okazją zarówno dla marek kosmetycznych, jak i odzieżowych. Te drugie stawiają na bardziej neutralne płciowo ubrania – widać to zwłaszcza w streetwearze. W 2018 roku moda genderless zanotowała w Chinach 340-procentowy wzrost. Podczas gdy kobiety wybierają oversize’owe bluzy i t-shirty, mężczyźni wybierają delikatniejsze elementy garderoby. Rośnie liczba wzorców, dzięki którym mężczyźni – a wraz z nimi także chłopcy – zaczynają rozumieć, że niekoniecznie muszą być wu. Możliwe stają się też inne scenariusze i zerwanie ze skostniałymi stereotypami.

Źródło zdjęcia: ArtReview

Recepta na męskość? Więcej WF-u.

Podręczniki męskości

To wszystko – jak już mówiliśmy – nie podoba się władzy, która chciałaby, aby ideał wu był żywy w społeczeństwie. Dlatego też postanawia zacząć od chłopców i uczy ich 'prawidłowej’ męskości. Chińskie Ministerstwo Edukacji Narodowej doszło do wniosku, że 'zniewieścieniu’ chłopców może zapobiec więcej WF-u. Lepiej wykwalifikowani nauczyciele (i kadra składająca się z mężczyzn) mieliby zahartować chłopców, dlatego ministerstwo proponuje im darmowe kursy. Kilka lat temu do szkół trafiły także podręczniki, z których 10-12-latkowie z Szanghaju uczą się męskości. Część lekcji skupiona jest na wartościach moralnych, które powinni przyswoić sobie mali mężczyźni, ale część dotyczy też takich spraw jak samoobrona czy zarządzanie pieniędzmi. Krytycy są zdania, że to istotne sprawy, o których powinny się dowiedzieć także dziewczynki, by być bardziej niezależnymi obywatelkami. Jeśli natomiast chodzi o działania 'hartujące męskość’, zauważa się, że te działania wzmacniają stereotypy płciowe i są zwyczajnie seksistowskie. W 2017 roku w Szanghaju pojawiły się także podobne podręczniki dla dziewcząt. Krytykujące je osoby wskazują jednak na to, że niepotrzebnie separują one płci od siebie. Jednocześnie popularność zyskują obozy i kursy, które mają zahartować chłopców, stawiając na dyscyplinę i tężyznę fizyczną. Do 2018 roku wzięło w nich udział aż 20 tys. chłopców.

Chińska władza chce mieć coraz większy wpływ na życie ludzi.

Koniec z kultem niemęskich celebrytów

Jednak Chiny z kryzysem męskości walczą także poza szkołą. Ostatnio – kontrolując to, co znajdzie się w telewizji. Prezydent Xi Jinping zadecydował ostatnio o tym, że w telewizji znajdzie się mniej 'zniewieściałych’ mężczyzn. Chodzi przede wszystkim o celebrytów inspirujących się wyglądem gwiazd k-popu i j-popu, którzy dają zły przykład najmłodszym Chińczykom. Opublikowany został szereg wytycznych, którymi mają się kierować mężczyźni występujący w telewizji. To oczywiście kolejny element strategii zwiększającej wpływ władzy na wzorce kulturowe w kraju, co w rezultacie – jak mówi Jinping – ma doprowadzić do 'odnowienia narodu’. Jinping zarządził koniec promowania kultury celebrytów i bogactwa i powrót do tradycyjnych chińskich wartości. Już wcześniej chińskie Ministerstwo Handlu opublikowało standardy branżowe dla influencerów. – Kiedy prowadzona jest transmisja na żywo, ubiór i wizerunek gospodarza nie powinny naruszać porządku publicznego ani dobrych obyczajów – napisało. Zdaniem władzy to właśnie influencerzy i celebryci odpowiadają za destabilizację społeczeństwa i odwrót od tradycyjnych wartości. Pisaliśmy już o zakazie obżarstwa i transmisji z wchłaniania ogromnych ilości jedzenia (’mukbang’). Za pokazywanie i tworzenie ich telewizja i portale ukarane będą grzywną w wysokości 100 tys. juanów (ok. 58 tys. zł) . Tymczasem młodzieży zakazano właśnie grania online – czas, który może na tym spędzić, ograniczony został do 3 godzin tygodniowo. Fakt, transmisje z obżarstwa i gry online odbiegają nieco od tematu kryzysu męskości, niemniej pokazują bardzo ważną rzecz – władza w Chinach chce mieć coraz większy wpływ na życie ludzi i ma konkretne wyobrażenia co do tego, jaki powinien być 'idealny Chińczyk’.

Rewolucji kulturowej nie da się jednak zatrzymać. Współczesne Chinki inaczej widzą swoją rolę niż ich mamy czy babcie. Począwszy od powszechnego dostępu do edukacji, na zerwaniu z obyczajem krępowania stóp skończywszy – ich życie, przynajmniej w dużych miastach, wygląda już zupełnie inaczej niż kobiet przed nimi. Kobiety nie szukają już mężczyzn wu, a przynajmniej nie zawsze. Potrzebują partnerów, którzy ich wysłuchają. Dowodem na to jest choćby rosnąca popularność tak zwanych 'butler café’, gdzie kobieta może wynająć mężczyznę, który przyniesie im drinka, obejrzy z nią film czy posłucha jej historyjek. – Oni mnie szanują i troszczą się o moje uczucia. Jeśli nawet znajdę chłopaka, oni niekoniecznie będzie taki słodki, prawda? – mówi 40-letnia Zheng, częsta klientka kawiarni The Promised Land. Koszt jednej takiej sesji to 40 juanów (około 236 złotych), ale Zheng zapewnia, że warto. – Szczerze mówiąc, w rzeczywistości to mężczyźni płacą rachunek – a ty im służysz. Nie chcę już być w podrzędnej roli… Fajnie jest być na wyższej pozycji niż oni – mówi Zheng. 'Butler café’ rosną w Chinach jak grzyby po deszczu, a z ich usług korzystają najczęściej kobiety po studiach, które nie odnajdują satysfakcji w grzecznym wypełnianiu ról płciowych.

Mężczyźni niekoniecznie są agresywni, rywalizujący i wysportowani, podczas gdy kobiety niekoniecznie są bierne, emocjonalne i miękkie. Dobre cechy są unisex, a powinny się ich uczyć zarówno dziewczęta, jak i chłopcy – mówi Fang Gang.

Jednak chińska walka ze 'zniewieściałymi’ mężczyznami tutaj się nie kończy. Oczywiście ważnym jej aspektem jest również walka z homoseksualizmem – choć został on zdekryminalizowany w 1997 roku, żadne prawo nie zabrania dyskryminacji ze względu na orientację (zresztą podobnie jest pod tym wzgędlem w Polsce). Chiny gumkują osoby LGBT nie od dziś, a nowe prawa są tylko kolejnym na to dowodem. Z amerykańskich filmów nie od dziś wypadają homoseksualne wątki (najbardziej kuriozalnym przykładem jest cenzura 'Bohemian Rhapsody’), w telewizji oficjalnie nie można ich pokazywać już od 5 lat, na początku tego roku sąd orzekł, że nazwanie homoseksualizmu zaburzeniem psychicznym w podręczniku do psychologii nie było błędem faktograficznym, tylko… opinią, a w kraju mieści się około setki ośrodków zajmujących się tak zwaną 'terapią konwersyjną’. Powrót do tradycyjnych wartości to więc także – co dobrze znamy z własnego podwórka – element walki ze społecznością LGBT, a także krok w kierunku braku różnorodności i równości.

Tekst: NS

SPOŁECZEŃSTWO