Czy Polska dojdzie do laicyzacji tą samą drogą co Irlandia?
Zaczęło się w latach 90. To wtedy pojawiły się sprawy karne oraz rządowe raporty, które stwierdzały, że w ciągu kilku wcześniejszych dekad księża irlandzkiego Kościoła katolickiego dopuszczali się molestowania nieletnich i mają na sumieniu tysiące ofiar. Mowa o potwierdzonych przypadkach, które należy traktować jako wierzchołek góry lodowej.
Wśród hierarchów panowała zmowa milczenia, przypadki wykorzystywania seksualnego dzieci skrzętnie tuszowano, a pedofilów przenoszono między parafiami. Wykazano, że jeden z biskupów aż przez 20 lat ukrywał przypadki molestowania w swojej diecezji.
W 1999 premier Bertie Ahern przeprosił ofiary i potępił „zbiorową niezdolność do interwencji i przyjścia ofiarom z pomocą”. Rząd Irlandii powołał specjalną komisją ds. pedofilii w Kościele. Pierwszy obszerny raport powstał w 2005 roku i na 270 stronach przedstawiał 100 oskarżeń dotyczących zaledwie 21 księży. Następny raport z 2009 roku miał już około 2600 stron. W latach 1975-2011 skazanych zostało jednak tylko kilku duchownych.
Kościół utracił zaufanie właśnie za sprawą rozliczenia przez rząd na oczach całego kraju. Irlandia zobaczyła, że Kościół przesiąknięty jest przestępczością. Obywatele zaczęli odsuwać się od tej wspólnoty, świątynie pustoszały coraz bardziej, brakowało chętnych do seminariów. Etyczna wiarygodność Kościoła została skompromitowana, co zmieniło całą Irlandię. Bo to właśnie Kościół był kompasem moralnym przy wprowadzaniu zakazu aborcji w latach 80. czy antykoncepcji na receptę w latach 70.
Obalenie katolicyzmu jako moralnego paradygmatu poskutkowało radykalnymi zmianami w podejściu do kwestii światopoglądowych. W Irlandii przeprowadzono szereg referendów, które zdecydować miały w sprawach wolności seksualnej, a w których wcześniej kierowano się wytycznymi Kościoła. Na początku zalegalizowano rozwody, już w latach 90., choć na to wpływ afery pedofilskiej mógł być mały. Natomiast w 2015 roku zalegalizowano tam małżeństwa homoseksualne, a w 2018 roku, po referendum, uchylono przepis o obrazie uczuć religijnych, znany jako „Blasphemy law”, poprzez dodanie poprawki do konstytucji.
Ważnym momentem była legalizacja aborcji na żądanie do dwunastego tygodnia ciąży, również w 2018 roku po referendum. Uznaje się to za punkt zwrotny w liberalizacji sfery światopoglądowej w Irlandii i laicyzacji kraju.
Czy Polskę czeka podobny scenariusz? W końcu u nas też wybuchł skandal pedofilski dotyczący Kościoła katolickiego, choć, przynajmniej według oficjalnych danych, na mniejszą skalę. Pomiędzy Polską a Irlandią jest jednak pewna zasadnicza różnica. W Irlandii rząd podążył za wolą ludzi i wziął bezpieczeństwo obywateli w swoje ręce – zaczął rozliczać przestępców wśród duchownych. Rząd Irlandii zrozumiał, że chodzi nie o „atak na Kościół”, a o naprawienie wspólnoty: oczyszczenie jej z patologii i ochronę wiernych. Zdaje się więc, że w Polsce będzie to możliwe dopiero po zmianie władzy na taką, która w mniejszym stopniu polega na elektoracie modelowanym przez moralne dyrektywy hierarchów. Proces laicyzacji jednak już się rozpoczął i to dobrych kilka-kilkanaście lat temu. Badanie z 2018 roku wskazuje, że w Polsce występuje największa różnica w przywiązaniu do religii pomiędzy ludźmi młodymi i ludźmi starszymi.
16 proc. Polaków w wieku 18-39 lat twierdzi, że religia jest w ich życiu bardzo ważna. W grupie 40 lat i wzwyż ten odsetek to około 40 proc. Różnica to więc mniej więcej 23 punkty procentowe i jest ona najwyższą na świecie.
Kościół we współczesnych czasach, gdy rzeczywistość częściej wyjaśnia się scjentystycznie niż metafizycznie, a ludzie cenią sobie wolność, nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Obecne próby dostosowania go do młodszych wiernych, jak te papieża Franciszka, skonsolidować mogą nowe pokolenia, lecz przynależność do takiego Kościoła różnić będzie się od stanu sekularnego głównie wiarą w Boga. Tym samym na kwestie światopoglądowe będzie miało to minimalny wpływ.
Tekst: Miron Kądziela