Kto wygrałby wojnę? USA czy Chiny?

Rośnie napięcie na linii Tajwan-Chiny. USA zapowiada wsparcie, a konflikt zbrojny zdaje się coraz bardziej realny. Jak będzie wyglądał nowy rozdział sporu między Stanami Zjednoczonymi a Państwem Środka?

W ostatnim czasie Chińska Republika Ludowa zwiększyła ruch powietrzny w okolicach Tajwanu. Wprowadziła łącznie 155 samolotów bojowych do tajwańskiej Strefy Identyfikacji Obrony Powietrznej. Ned Price, rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu, powiedział, że to bardzo niepokojące. W ciągu tego roku odbyło się ponad 500 takich lotów, w porównaniu do 300 w całym ubiegłym roku.

Wydaje się, że Chiny przygotowują się do operacji bojowych w pobliżu Tajwanu.

Oprócz zwiększenia częstotliwości swoich lotów Chiny integrują dużą liczbę myśliwców z bombowcami zdolnymi do przenoszenia ładunków jądrowych oraz środkami skoncentrowanymi na zwalczaniu okrętów podwodnych i obserwacji powietrznej.

Chiny demonstrują swoją zdolność do prowadzenia operacji wojskowych przeciwko Tajwanowi o każdej porze, 365 dni w roku. Chińska strategia polegać może m.in. na przyzwyczajeniu do ich ruchów – gdy loty w pobliżu przestrzeni powietrznej Tajwanu staną się rutynowe i częste, ich przeciwnicy będą znieczuleni na ruchy armii w tym regionie. W ten sposób Pekin może ukryć swoje przygotowania do faktycznego ataku na Tajwan w ramach tych ‘rutynowych’ działań.

Coraz bardziej agresywne zachowanie Chin zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia sytuacji kryzysowej w Cieśninie Tajwańskiej. Jednak ryzyko kryzysu wynika nie tyle z możliwości natychmiastowej chińskiej inwazji, ile z ‘wypadku’ — na przykład zderzenia w powietrzu chińskich i tajwańskich odrzutowców albo przypadkowego naruszenia przestrzeni powietrznej nad Tajwanem. Wówczas Tajwan byłby zmuszony zestrzelić wrogi samolot, zaogniając konflikt.

Pekin prawdopodobnie będzie kontynuował eskalację, wysyłając samoloty bliżej Tajwanu, a być może nawet przelatując nimi nad samą wyspą.

Stany Zjednoczone muszą zatem już teraz blisko współpracować z Tajwanem, aby uprzedzać i reagować na działania wojskowe Chin bez wywoływania kryzysu. Przygotowanie do inwazji Chin na Tajwan na pełną skalę nie jest już wystarczającą strategią dla USA. Waszyngton musi także przygotować się na taki ‘wypadek’, który w każdej chwili może doprowadzić do początku konfliktu.

Ameryka pręży muskuły i wymachuje szabelką – władze są naprawdę gotowe do wojny. Byłoby to jednak ryzykowne przedsięwzięcie.

Co zrobią Stany Zjednoczone?

Przez ostatnie 5 lat Stany Zjednoczone i Chiny wciąż ścierały się na poziomie dyplomatycznym i gospodarczym, a ostatnio też w sferze militarnej. Wskazuje się tu głównie na winę Pekinu – jego styl dyplomacji polega ostatnio na zastraszaniu i uzależnianiu od siebie innych krajów, Chiny chcą ‘wygrywać’ i zdobywać kolejne piędzie ziemi, które będą im podlegać. Kiedyś tak nie było – swego czasu Chiny i USA częściej ze sobą współpracowały, a rzadziej kopały się pod stołem. Teraz jest odwrotnie.

Dlatego w Stanach Zjednoczonych pojawia się coraz częściej narracja o koniecznej obronie zbrojnej Tajwanu w razie ewentualnego konfliktu. Wielu komentatorów, nie tylko republikańskich, chce, aby USA wzmacniało swoją militarną obecność w regionie, ponieważ być może zniechęci to Chiny do inwazji na wyspę. Natomiast jeśli tak się nie stanie i odstraszanie zawiedzie – amerykańska interwencja wojskowa będzie jedynym sposobem na utrzymanie Tajwanu jako wolnego kraju. W Waszyngtonie panuje obecnie przekonanie, że należy podjąć walkę, jeśli Chiny zdecydują się zająć Tajwan siłą. W niedawnym przemówieniu w Centrum Studiów Strategicznych zastępca sekretarza obrony Kathleen Hicks powiedziała, że jeśli Pekin dokona inwazji na Tajwan, ‘mamy znaczne możliwości w regionie, aby stłumić taki potencjał’.

Tutaj jednak pojawia się pierwsza obawa. Komentatorzy twierdzą, że USA ma nikłe zdolności wojenne w regionie Indopacyfiku – amerykańska obecność wciąż jest tam zbyt mała, aby skontrować działania chińskie. Chiny, rozwijając swoją potężną armię, miały ciągle na uwadze swoje ewentualne przyszłe działania właśnie w okolicy Tajwanu, w regionie Morza Południowochińskiego i ogólnie w sferze Indopacyfiku.

Na początku tego roku senator Rick Scott i członek Izby Reprezentantów Guy Reschenthaler wprowadzili ustawę o zapobieganiu inwazji na Tajwan, która, jak powiedział Reschenthaler, ‘upoważnia prezydenta do użycia siły militarnej w celu obrony Tajwanu przed bezpośrednim atakiem’. W przypadku faktycznego ataku istniałaby ogromna presja, aby przyśpieszyć uchwalenie tej ustawy i upoważnić Bidena do działania. Nacisk polityczny może doprowadzić USA do podjęcia konfliktu, który byłby dla nich, w najlepszym przypadku, bardzo kosztowny, a w najgorszym – zabójczy.

Zdjęcie: Gerry Broome/AP

‘Nie warto’ – powiedzą Amerykanie. Łatwiej wprowadzić sankcje i liczyć na późniejszy sukces dyplomatyczny. Ten jest jednak mało pewny.

Amerykanie nie umrą za Tajwan

Najprawdopodobniej jednak do bezpośredniego konfliktu w ogóle nie dojdzie. Stany będą chciały go uniknąć za wszelką cenę, korzystając z alternatywnych opcji. Jak może wyglądać strategia USA, która nie będzie polegać na interwencji zbrojnej?

Sposobem działania Waszyngtonu byłoby potępienie Chin w najostrzejszych słowach i poprowadzenie globalnego ruchu, który wprowadzi wyniszczające sankcje wobec Pekinu i uczyni z niego międzynarodowego pariasa. Ponadto komentatorzy preferujący tę opcję uważają, że Chiny odczułyby też cenę wojny z Tajwanem. Zdobycie wyspy byłoby kosztowne i nadszarpnęłoby siły zbrojne Chin, podczas gdy USA i ich sojusznicy utrzymaliby swój pełny potencjał militarny. Uzupełnienie strat chińskich byłoby też problematyczne w obliczu sankcji i potępienia ze strony świata. Xi Jinping byłby uważany za bezwzględnego agresora, szczególnie przez obawiających się jego przemocowego podejścia sąsiadów, na których tak bardzo polega w kwestiach gospodarczych. Według tego scenariusza nawet olbrzymia chińska inicjatywa Belt & Road nie miałaby znaczenia (choć co do tego można mieć poważne wątpliwości, biorąc pod uwagę, że pobliskie kraje są zwyczajnie uzależnione od sytuacji w Chinach).

Ponadto Tajwan, gdy dostanie zawczasu informację, że USA nie zaangażuje się w wojnę, prowadziłby inną politykę, polegającą na bardziej ugodowych negocjacjach i niezaognianiu konfliktu z jego strony, tj. zachowaniu statusu quo. Obecny stan jest, zdaniem zwolenników tej opcji, sytuacją lepszą dla Chin i Tajwanu, niż podbicie wyspy i zmienienie jej w płonący wrak.

Zaznacza się też, że kwestia Tajwanu jest peryferyjna dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, a zarazem niemożliwa do wygrania. Tym samym skuteczniejsze i bardziej możliwe do wykonania są sankcje i globalne wysiłki związane z ostracyzmem Pekinu. Można również pomóc Tajwanowi, aby wzmocnił swoje własne siły zbrojne, wysyłając do nich sprzęt czy prowadząc odpowiednie szkolenia.

Mówiąc krótko: inwazja Chinom się rzekomo nie opłaca, tak samo jak USA nie opłaca się interwencja. Tutaj zasadne są jednak pewne poważne obiekcje. Otóż opieranie strategii na tym, że wszystkie kraje solidarnie przyłączą się do sankcji i potępień, jest, mówiąc delikatnie, lekko naiwne. W grę wchodzą zbyt duże pieniądze, potężne umowy handlowe, pożyczki i zadłużenia wobec Chińczyków. Nie byłoby szokujące, gdyby niektóre kraje potwierdziły tylko, że rzeczywiście Tajwan był zawsze chiński i pochwaliły Xi Jinpinga za udane odbicie wyspy.

Zdjęcie: Foreign Policy Research Institute

Jak wyglądałyby skutki możliwego starcia?

Zdaniem emerytowanego podpułkownika Daniela L. Daviesa nie ma racjonalnego scenariusza, w którym Stany Zjednoczone mogłyby znaleźć się w lepszym, bezpieczniejszym miejscu po wojnie z Chinami. Najlepsze, na co można by liczyć, to pyrrusowe zwycięstwo, w którym USA obarczone jest koniecznością wystawienia stałych sił obronnych Tajwanu, co kosztowałoby setki miliardów rocznie i wymagałoby stałej gotowości na odparcie chińskiego kontrataku. – Najbardziej prawdopodobnym rezultatem byłaby konwencjonalna klęska naszych sił i Chiny ostatecznie odniosą sukces, pomimo naszej interwencji – kosztem zestrzelenia dużej liczby naszych odrzutowców, zatopienia statków i śmierci tysięcy naszego personelu. Ale najgorszym przypadkiem jest to, że konwencjonalna wojna wymyka się spod kontroli i przeradza się w wymianę nuklearną – mówi Daniel L. Davies.

Tym samym, zdaniem Daviesa, najlepszą opcją jest to, co w obecnej narracji Waszyngtonu uważane jest za niesatysfakcjonujące – odmowa zaangażowania się w konflikt.

Dzięki temu Stany Zjednoczone po wojnie chińsko-tajwańskiej pozostaną z nienaruszoną globalną potęgą militarną i gospodarczą, a Chiny będą osłabione.

To Xi Jinping rozdaje karty w regionie.

A co by było gdyby?

Zastanówmy się teraz, co by było, gdyby doszło do wojny. Czy taka potęga militarna jak USA rzeczywiście może z kimkolwiek przegrać?

Spójrzmy wpierw na okoliczności i kwestie pozamilitarne. Chiny mają zarówno większe wpływy na Dalekim Wschodzie, jak i większe poparcie w narodzie do prowadzenia wojny, zwłaszcza że byłaby to wojna w ich regionie. Obywatele amerykańscy są natomiast zmęczeni byciem policjantem świata i mają dość imperialnych ciągot swojego mocarstwa, zwłaszcza w odległych częściach globu, o czym świadczy dość szerokie wsparcie decyzji o wycofaniu wojsk z Afganistanu. Nie mówiąc już o zmęczeniu opinii publicznej ciągłym prowadzeniem wojen przez wiele dekad – czy teraz jest pora na rozpoczęcie definiującego pokolenie konfliktu?

Co kluczowe, Waszyngton będzie musiał w przypadku ewentualnej wojny współpracować z narodami azjatyckimi, np. Wietnamem, Malezją lub Indonezją, z którymi jest im ideologicznie nie po drodze. Bliżej jest tym krajom do Chin, znajdują się w ich sferze wpływu i w ich obszarze handlowym.

Zdjęcie: Rolex Dela Pena/EPA

Image

Elbridge Colby

Były Zastępca Asystenta Sekretarza Obrony ds. Strategii i Rozwoju Sił w Pentagonie

Wielkie mocarstwa tworzą obszary rynkowe. I to właśnie próbują zrobić Chiny. A jeśli Chińczycy mają obszar handlowy, nad którym dominują, stanowiący 50 proc. globalnego PKB lub więcej, możesz się założyć, że Amerykanie będą cierpieć.

Jeśli dojdzie do konwencjonalnego starcia, USA przegra z kretesem. Potrzeba nowych, bardziej zaawansowanych, defensywnych rozwiązań.

Kto ma silniejszą armię?

Czy USA musi przegrać? Chińskie władze od dziesięcioleci upierają się, że Tajwan jest częścią Chin, i potwierdzają swoje chęci ekspansji stałą rozbudową chińskiej armii: zaobserwowano około dziesięcioprocentowy roczny wzrost budżetu militarnego przez ostatnie ćwierć wieku. Chiny mają marynarkę wojenną, która przewyższa amerykańską pod względem liczby łodzi, tonażu, a także jakości pocisków, które mogą dotrzeć do amerykańskich baz w Azji i aż do Honolulu. Wszystko to wskazuje, na to, że Chiny są w pełni przygotowane do inwazji na Tajwan i nikt nie byłby w stanie ich powstrzymać. Ponadto udana inwazja byłaby niewątpliwym przesłaniem do wszystkich innych krajów w Azji o tym, kto jest dominującą siłą w regionie i kto może pisać zasady porządku gospodarczego. Tym samym, według tego scenariusza, w przeciwieństwie do tego, który przedstawiony został powyżej, nie uważa się, że agresja Chin zraziłaby inne kraje w regionie. Odwrotnie – zmusiłaby je do dalszego podporządkowania się.

Elbridge Colby szkicuje ponadto oblicze konfliktu nie jako jedną olbrzymią wojnę, lecz serię lokalnych konfliktów, które rozpoczną się od Tajwanu. Wskazuje na Afganistan, a dokładniej na reakcję chińskiej prasy na porażkę Amerykanów. Pisano wówczas: ‘Po tym, co wydarzyło się w Afganistanie, mieszkańcy Tajwanu powinni zauważyć, że gdy wybuchnie wojna w Cieśninach, obrona upadnie w ciągu kilku godzin, a wojsko amerykańskie nie przyjdzie z pomocą’. Colby uważa, że jeśli Chiny zdobędą Tajwan, rozpoczną egzekwowanie innych roszczeń terytorialnych w najbliższym sąsiedztwie.

Bardziej wyważoną wizję konfliktu i równowagi sił militarnych przedstawia Michael Beckley, profesor stosunków międzynarodowych na Columbia University. Uważa, że wbrew powszechnemu przekonaniu Stany Zjednoczone mają środki, aby powstrzymać ekspansję morską Chin. Wydatki Chin na obronę rosły od dziesięcioleci, ale Stany Zjednoczone nadal wydają prawie tyle samo na swoją marynarkę wojenną i piechotę morską, co Chiny na całą swoją armię. Amerykańskie jednostki mają więcej obowiązków poza przygotowaniami do wojny amerykańsko-chińskiej – ale to samo dotyczy Chin. Chiny dzielą granice morskie lub lądowe z dziewiętnastoma krajami, z których dziesięć toczy spory terytorialne z Pekinem. Patrolowanie tych granic wymaga zaangażowania setkach tysięcy chińskich żołnierzy i pochłania co najmniej 1/4 chińskiego budżetu wojskowego. Chociaż Chiny miałyby przewagę na własnym polu w wojnie w Azji Wschodniej, musiałyby też stanąć w obliczu bardziej wymagających celów. Na przykład w wojnie o Tajwan musiałyby przejąć i kontrolować terytorium, aby wygrać, podczas gdy Stany Zjednoczone musiałyby po prostu odeprzeć Chiny, co jest łatwiejszym zadaniem.

Biorąc pod uwagę tę trwałą przewagę USA, wśród ekspertów ds. obrony pojawił się konsensus co do tego, jak odstraszyć Chiny. Zamiast czekać na rozpoczęcie wojny, a następnie skierować wrażliwe lotniskowce do Azji Wschodniej, Stany Zjednoczone mogłyby zainstalować zaawansowane technologicznie ‘pole minowe’ na tym obszarze, umieszczając wyrzutnie rakiet, uzbrojone drony i czujniki na morzu i na terytorium sojuszniczym w pobliżu linii brzegowej Chin. Ta rozproszona sieć obronna byłaby trudna do zneutralizowania dla Chin, a ze strony defensywy nie wymagałyby dużych baz ani wymyślnych platform.

Zdjęcie: Markus Castaneda

Analitycy militarni, zdaniem Beckleya, popierają tę strategię od ponad dekady. Jednak armia amerykańska nadal w przeważającej mierze polega na niewielkiej liczbie dużych okrętów wojennych i myśliwców krótkiego zasięgu działających z odsłoniętych baz – dokładnie takich sił, które Chiny mogą zniszczyć w prewencyjnym ataku powietrznym i rakietowym.

Co gorsza, Waszyngton eksportuje ten wadliwy system do swoich sojuszników.

Na przykład kupienie przez Tajwan amerykańskich myśliwców F-16 i czołgów Abrams znacząco uszczupliło fundusze obronne wyspy. W opinii wielu ekspertów wojskowych amerykańscy przywódcy stoją przed łatwym wyborem. Mogą szybko wzmocnić równowagę militarną w Azji Wschodniej, zalewając region tanimi czujnikami, lub mogą nadal marnować zasoby na obce misje i drogie systemy uzbrojenia, które są łatwe do zniszczenia przez Chińczyków.

Scenariuszów i możliwych strategii dotyczących konfliktu chińskiego jest multum – my przedstawiliśmy te wiodące wśród amerykańskich komentatorów. Miejmy nadzieję, że nigdy nie przekonamy się, które z nich zostaną wykorzystane i kto miał rację.

Zdjęcie główne: Reuters
Tekst: MK

FUTOPIA